Aśka, czy to jest możliw, że Ciebie nie ma? To jest niemożliw… [FELIETON]
Tydzień temu pisałem tutaj, że byki coraz śmielej hasają po tekstach w naszych portalach informacyjnych. A dziś sam nastawiam tu byków bez liku. To znaczy, Ty je stawiasz. Ale nie w piśmie tylko w mowie. A my tej mowy słuchamy, zaśmiewając się do łez.

Wiedzieliśmy, że Joanna Kołaczkowska jest chora. No ale przecież wierzyliśmy, że wyjdzie z tego, żeby znowu wychodzić na scenę. I bawić nas językiem. Takim własnej produkcji, trudnym do podrobienia słowotwórstwem.
Kto nie widział jeszcze, niech odszuka skecz kabaretu Hrabi „Egzamin na studia”. Profesor pyta:
- Co pani wie o Odrodzeniu?
Kandydatka Kołaczkowska na to:
- Córkę mam.
Krótką wymianę zdań z egzaminatorem na temat ojcostwa ucina tak:
- Możliw! Byłeś, widziałeś?
Średniowiecze też ma wykute na blachę:
- Średniowiecz jest to epoka i nic nie zmienisz i tyle. Weź się z tym pogódź. Oka nie wyjmiesz. Wyjmiesz oko?
Proste, co nie? Ale jeszcze lepiej jej idzie z Oświeceniem.
- Oświecenie jest na prund!
Egzaminatorzy nie poznają się na talencie kandydatki, chcą ją oblać. Ta pada na kolana i błaga:
- Docencie, doceńcie! Profesorzu!
Kiedy to nie pomaga, próbuje kupić wymagających pedagogów informacją, którą może wyjawić tylko na ucho.
- Pobliż, pobliż.
Pobliżają, by posiąść tajemnicę, ale nie poprawia to sytuacji egzaminowanej. Wychodzi za sceniczną kurtynę z fochem.
I co teraz będzie, Aśka? Co jest po drugiej stronie kurtyny między życiem, a jego końcem? Czy jest tak, jak w tym memie ze św. Piotrem, który Cię wita u nieba bram i zachęca: „pobliż, pobliż”. Rok temu przyznajesz w rozmowie z Marcinem Mellerem, że wiara w Boga Ci bardzo wywietrzała.
Ale wiesz co? Ty nigdzie nie idziesz. Ty tu z nami zostajesz. Z tym wszystkim, co wyprawiałaś na scenie. Z tym językiem strojnym. Czasem aż do granic absurdu. Ale żywym, inteligentnym, błyskotliwym.
Dziś, gdy mówimy i piszemy coraz gorzej, trzeba wracać do Twoich słów. Trzeba je brać jak lekarstwo na nasz kiepskopis i słabomów.
I trzeba też uczyć się od Ciebie łagodnego traktowania samego siebie. W jednym z żartów patrzysz w lusterko i ze zgrozą odkrywasz, że masz kurze łapki w okolicach oczu. I jak to sobie pięknie tłumaczysz?
– Ktoś na mnie w nocy wypuszcza kury. Żeby mnie deptały po oczach.
Pamiętam jak rok temu umawialiśmy się na nagranie rozmowy w prowadzonym przeze mnie podcaście „Zdrowa rzeka”. Nie przyszłaś na pierwszy termin. Nie dałaś rady, bo z kotem biegałaś cały dzień po weterynarzach. Bo są sprawy ważne i ważniejsze.
Ale jak już się spotkaliśmy, to się tak nagadaliśmy, jakbyśmy się całe życie znali. Sporo zresztą opowiedziałaś wtedy o tym, co w tym życiu robiłaś. Oraz czego już chyba nie zrobisz.
– Jeszcze nie rzeźbię, ale już chyba nie zdążę.
Aśka, ty się tym nie przejmuj. Tyle innych pięknych rzeczy zrobiłaś w życiu. Na przykład rzeźbiłaś w słowach, nadając im nowy kształt. I tyle razy wznosiłaś się na wyżyn słowomówienia. Dlatego odpocznij teraz…
Dołącz do dyskusji: Aśka, czy to jest możliw, że Ciebie nie ma? To jest niemożliw… [FELIETON]