Google dąży do końca internetu jaki znamy? „Nie trzeba będzie klikać”
We wtorek podczas konferencji Google I/O ogłoszono masę nowości – od generowania treści, przez prywatnych asystentów, okulary AR, a skończywszy m.in na nowych funkcjach wyszukiwania treści. Zwłaszcza ten ostatni punkt ma olbrzymi wpływ nie tylko na zwykłych użytkowników internetu, ale również na wydawców. Czy czeka nas rewolucja?

Wyszukiwarki internetowe są niezwykle ważnym źródłem dla każdego serwisu internetowego, zwłaszcza informacyjnego. I zwłaszcza po 2018 roku, gdy Facebook zaczął drastycznie ograniczać zasięgi linków. Czy po siedmiu latach czeka ich kolejne wyzwanie ratowania wyświetleń? Problem w tym, że coraz ciężej jest znaleźć nowe źródła ruchu na strony WWW.
AI Mode, AI Overview, asystenci, Search Live, okulary AR – co je łączy? Te wszystkie usługi oraz funkcjonalności mają jedną cechę wspólną – zdejmują z nas tradycyjne wyszukiwanie treści polegające na wpisywaniu z palca szukanej frazy na klawiaturze. Coraz częściej będziemy to robić za pomocą głosu albo kamery w telefonie - nie trzeba klikać w linki, AI zrobi to za nas. Jeśli już będziemy korzystać z tradycyjnej wyszukiwarki, to wyniki dostaniemy już opracowane w formie podsumowania, które nie będzie wymagało od nas zagłębiania się w poszczególne źródła.
– Wydawcy nie powinni się bronić, tylko zaadoptować do zmian – uważa Jakub Sawa, ekspert SEO w FratreSEO.
– Czy Google wróci do starych rozwiązań? Raczej nie. Dlatego ważne jest poznanie zmian i zmodyfikowanie swojej strategii, w tym również modelu biznesowego do nowej rzeczywistości. Wbrew pozorom wydawcy mediowi są w uprzywilejowanej pozycji - oprócz Google Search, dystrybuują swoje materiały również w Google News oraz Google Discover. Takiego wyboru nie mają np. sklepy e-commerce, które oprócz katalogu produktów (czyli treści odpowiadających na zapytania o intencji zakupowej) mogą najwyżej korzystać z poradników (o intencji informacyjnej, którą obecnie zawłaszcza AI Overviews) – dodaje Sawa.
W Polsce od marca mamy już “Przegląd od AI” (nie są widoczne na każdym koncie Google), zaś AI Mode (tryb AI) od wczoraj został wdrożony na rynku USA i pewnie minie trochę czasu, zanim zostanie wdrożony w innych krajach.
– Już dziś świat mediów cyfrowych jest zdominowany przez algorytmy Google - mówi nam Grzegorz Zajączkowski (Aithernal), ekspert cyfrowy Ministerstwa Cyfryzacji i TVP, Lider Cyfryzacji UE na Polskę.
– Trzeba mówić o trzech filarach: po pierwsze – „klasyczne” SEO, czyli walka o widoczność w wynikach wyszukiwania; po drugie – Google Discover, czyli gra o obecność w tzw. feedzie zainteresowań; i po trzecie – gwałtownie rozwijający się segment AI Overviews, czyli odpowiedzi generowane przez sztuczną inteligencję. Google ma mocne argumenty za wdrażaniem tych zmian – przede wszystkim chodzi o poprawę doświadczenia użytkownika i reakcję na wcześniejszą krytykę klasycznego SEO. Obecnie obserwujemy jeden z największych w historii wyścigów zbrojeń w mediach cyfrowych.
Co w takiej sytuacji radzi wydawcom Jakub Sawa?
– Zadbajcie o swoją markę, jej rozpoznawalność i unikatową wartość, którą przekonacie do siebie czytelników. Budowanie społeczności (fora oraz komentarze), własnych mediów (newslettery), obecność na różnych platformach (social media) czy w końcu zadbanie o treści wideo. Dziś dywersyfikacja nie jest już tylko pustym sloganem z prezentacji zarządowych.
To jednak nie wszystko. – Zadbajcie też o część techniczną swoich serwisów, bo niezależnie od aplikacji czy platformy, na której będą Wasi czytelnicy - treści muszą być dostępne dla szerokiej gamy robotów je pobierających, aby potem zaprezentować je użytkownikom szukającym odpowiedzi na pytania - mówi Sawa.
Zobacz: Duża rzecz. Do Polski wchodzi Google AI Overviews. To wyszukiwarka wspomagana AI
Nie zapominajmy o przeciętnym użytkowniku internetu. On nie ma narzędzi, dzięki którym może się skutecznie bronić przed technologicznymi gigantami. Również powinien się przystosować, jeśli nie chce zostać wykluczony z globalnej społeczności. Ale może też sporo zyskać, na co zwraca uwagę Grzegorz Zajączkowski. Podaje przykład z branży odzieżowej i modowej:
– Kluczowym beneficjentem tych zmian będzie sektor lifestyle. Przykład? AI Mode pozwalające na wirtualne „przymierzenie” ubrań połączone bezpośrednio z zakupem – całkowicie zmienia sposób dokonywania zakupów online. Dla użytkownika jest to ogromna korzyść. Dla klasycznych platform e-commerce – wyzwanie. Konieczność natychmiastowych inwestycji w specjalistów od GEO, których na rynku po prostu brakuje. A jeśli dodamy do tego rozwój okularów AR, to dochodzą nowe kompetencje związane z projektowaniem przestrzennym w branży mody i urody – tzw. „BeautyTech”.
Kolejne korzyści dla użytkowników wylicza Jakub Sawa: – Zyskiem będzie szybkość dostępu do syntezy informacji, nie będzie musiał przeklikiwać się przez różne strony, żeby np. dowiedzieć się, czy dziś jest niedziela handlowa. Zyskiem będzie też multimodalność, czy też nowe sposoby interakcji, czyli pytania zadawane naturalnym językiem (nie musimy uczyć się wyszukiwania informacji), za pomocą obrazu - zdjęcia czy podglądu z kamery na żywo.
Jednak nie ma przysłowiowej “róży bez kolców”. Powyższe, wdrażane przez Google rozwiązania, mają też swoje minusy.
– Pierwszy z nich to dostęp do mniejszej różnorodności źródeł i perspektyw. Konsument zobaczy automatyczne podsumowanie, które może pominąć istotne dla niego elementy lub może zawierać błędy. Istnieje ryzyko zamknięcia w bańce informacyjnej (zjawisko, które znamy z social mediów), gdzie treści będą ograniczone i jednostronne. Utraci również kontrolę nad procesem samodzielnej oceny wiarygodności źródeł. Kolejny minus, a tak na dobrą sprawę zagrożenie to cenzus majątkowy - nikt nie wie czy te rozwiązania nie będą płatne i czy dla mniej zamożnych osób treści będą dostarczane przez bardziej prymitywne mechanizmy. Ryzykiem jest też osłabienie wydawców, którzy po prostu mogą zbankrutować przez zmiany w sposobie konsumpcji treści - podsumowuje Jakub Sawa.
Zobacz: Sprawdzamy, czy wydawcy mają się czego bać. My pytamy, AI Overviews od Google odpowiada
GEO na ratunek
– Pojawił się nowy zestaw kompetencji – Generative Engine Optimization (GEO) – skoncentrowany na tym, by treści były jak najlepiej „rozumiane” przez systemy generatywne: AI Overviews, chatboty, Discover. To de facto zupełnie nowa dziedzina inżynierii treści internetowej – komentuje Grzegorz Zajączkowski. – GEO to naturalne rozwinięcie kompetencji klasycznego SEO, ale silnie wsparte narzędziami i metodami AI. Trzeba jednak pamiętać, że cały ten obszar dynamicznie się zmienia.
Według Jakuba Sawy GEO jest tym samym co przejście z Flash na JavaScript i HTML czy koniecznością posiadania strony mobilnej.
– W takiej rzeczywistości celem GEO będzie zapewnienie, że treści danego wydawcy czy firmy dotrą do końcowego czytelnika, czy użytkownika. Chodzi o takie przygotowanie materiałów i serwisu, aby systemy AI uznały je za najbardziej wiarygodne, dokładne i wartościowe źródło informacji. Kluczowe będzie budowanie sygnałów E-E-A-T (doświadczenie, ekspertyza, autorytet, wiarygodność). Częścią procesu będzie również optymalizacja danych strukturalnych i tworzenie treści łatwych do interpretacji maszynowej. Sukces nie będzie mierzony tylko efektywnością (kliknięciami), ale widocznością i relewantnością w ekosystemie zdominowanym przez AI – podsumowuje Jakub Sawa.
Wszystko albo nic? Niekoniecznie!
Rewolucja i zmiany zachowań konsumentów dopiero się zaczynają. Absolutnie nie jest tak, że nagle w ciągu roku czy dwóch cały świat zacznie korzystać z narzędzi Google. Jak zawsze przy wchodzeniu każdej nowej technologii będziemy mieli do czynienia z grupą „early adopters” i zawsze zostanie grupa maruderów, którzy będą się wzbraniać rękoma i nogami przed korzystaniem z nowej technologii. Lub po prostu nie będzie ich na to stać, bo nie możemy zapominać, że większość usług Google’a jest abonamentowych.
Dlatego warto patrzyć w przyszłość, jaką kreśli dla nas Google, zarówno dla wydawców jak i zwykłych zjadaczy chleba, ale należy pamiętać, aby nie pochłaniać go zbyt zachłannie. Bo tak na dobrą sprawę nikt nie wie, gdzie zaprowadzi nas tak dynamicznie zmieniający się internet.
Dołącz do dyskusji: Google dąży do końca internetu jaki znamy? „Nie trzeba będzie klikać”