To media przegrały wybory? "Spadnie zaufanie do dziennikarzy"
Niektóre duże media w kampanii mocno wzięły pod lupę Karola Nawrockiego, ujawniając szereg historii z jego życia. Mimo tego kandydat wspierany przez PiS wygrał wybory prezydenckie. Dla części odbiorców te doniesienia nie były wiarygodne, coraz częściej informacji szukają oni w niezależnych kanałach internetowych. – W moim odczuciu, po tych wyborach spadnie zaufanie do dziennikarzy i będzie to pogłębiający się proces. Zresztą to nie dzieje się tylko w Polsce, wystarczy spojrzeć na Stany Zjednoczone - ocenia Tomasz Sekielski.
Nie masz czasu czytać? Posłuchaj naszego podcastu na temat tego artykułu
Kampania wyborcza obfitowała w szereg skandali rozgrywających się dookoła kandydata Karola Nawrockiego. Portal Onet opublikował kilka artykułów dotyczących przeszłości kandydata, a ujawnione informacje z całą pewnością zdyskredytowały kandydata wśród części opinii publicznej, jednak pomimo tego i tak wygrał wybory.
Pierwszy artykuł dotyczył kawalerki, którą Nawrocki miał w niejasnych okolicznościach kupić od pana Jerzego. Temat był mocno drążony, a pan Jerzy przedstawiany jako poszkodowany przez kandydata staruszek. Ku zaskoczeniu części odbiorców, “Gazeta Wyborcza” ujawniła potem, żę pan Jerzy był przestępcą seksualnym. Natomiast w drugiej turze wyborów Nawrocki został oskarżony przez Onet o pomoc w procederze sutenerstwa, a Wirtualna Polska opisała jego aktywność w kibicowskich ustawkach (sam kandydat przyznał się do nich).
Dziennikarz w dużym portalu opiniotwórczym, który woli pozostać anonimowy, uważa, że sprawy podjęte przez Onet, zostały źle opisane.
– Wydaje mi się, że gdyby sprawa kawalerki została opisana jednorazowo, porządnie, z uwzględnieniem wszystkich faktów, skutecznie ułożyłaby wynik kampanii. Zamiast tego powstała z tego telenowela i ludzie gubili się w tych informacjach, a w pewnym momencie wyłączyli się na kolejne sensacje – przyznaje dziennikarz.
Jego zdaniem jako dziennikarze sprowadziliśmy tę kampanię do absurdu. – W efekcie ludzie przestali nam ufać. Chciałbym wierzyć, że można to cofnąć – dodaje.
Andrzej Stankiewicz, zastępca redaktora naczelnego Onetu, autor głośnego artykułu o Nawrockim pt. “Karol Nawrocki i tajemnice Grand Hotelu”, w rozmowie z Wirtualnemedia.pl zauważa, że w przypadku Karola Nawrockiego, był on kandydatem “znikąd”. Został przedstawiony przez PiS jako największy patriota, uczciwy człowiek, oddany wartościom, dlatego rolą dziennikarzy było zderzenie tego kampanijnego wizerunku z rzeczywistością, sprawdzenie kim naprawdę jest ten człowiek.
Wiceszef Onetu: informacje o Nawrockim to ważne rzeczy
– W Onecie dokładnie to robiliśmy, a ja nie jestem od tego, żeby kalkulować jaki to będzie miało wpływ na wybory. Moim zadaniem jest analiza czy informacje, w których posiadaniu jestem są udokumentowane i czy są ważne dla wyborców. Wszystkie informacje, które opublikowaliśmy o Karolu Nawrockim, to ważne rzeczy – wyjaśnia Stankiewicz.
– Ludzie otrzymali od nas informacje. Część w nie uwierzyła, część nie, a jeszcze inni mimo wszystko zagryźli zęby i zagłosowali na Karola Nawrockiego i nie widzę w tym problemu. Moim celem było dotarcie do prawdy, a nie jakikolwiek wpływ na wybory – dodaje.
Dziennikarz Tomasz Sekielski, prowadzący m.in. w progam w TVP, w rozmowie z Wirtualnemedia.pl przyznaje, że dotarły do niego komentarze, że ujawniane afery pomogły Karolowi Nawrockiemu wygrać wybory. Uważa jednak, że media (w przeważającej większości) starały się po prostu wykonać swoją pracę.
– Media są od tego, żeby informować, tym bardziej w przypadku kandydata na prezydenta, który wszedł do polityki jako postać zupełnie nieznana. Nigdy wcześniej media nie interesowały się Karolem Nawrockim ani nie prześwietlały jego przeszłości. To w jaki sposób wykorzystano politycznie informacje ustalone przez media, czy jak marketingowo bronił się Karol Nawrocki, nie jest zależne od mediów – wyjaśnia Sekielski.
– Co do Onetu i “Gazety Wyborczej” każdy czytelnik sam osądzi działania tych mediów jeżeli chodzi o wiarygodność. Dość czytelnie każde z tych mediów wystawiło sobie świadectwo. W zestawieniu Onet i Wirtualna Polska, zdecydowanie wygrywa WP, ponieważ serwis wymierzał ciosy w obydwu kandydatów, była w tym symetria – stwierdza Anna Wittenberg, dziennikarka WNP.pl.

Kontrowersyjna debata w TVP
Dużo kontrowersji w trakcie kampanii wywołała także debata wyborcza 12 maja z udziałem wszystkich kandydatów, w pierwszej turze, zorganizowana przez TVP, TVN i Polsat. Na prowadzących wybrani zostali Dorota Wysocka-Schnepf (TVP), Radomir Wit (TVN24) oraz Piotr Witwicki (Polsat News).
– Wybór takiej prowadzącej przez TVP miał spotkać się z protestem przedstawicieli części sztabów. – Na 10 albo 11 obecnych na miejscu sztabów, 8 zagłosowało za zmianą pani Schnepf na kogoś innego. 20 minut kłótni. Decyzja TVP w tej sprawie jutro – pisał Stanowski na portalu X.
Co ciekawe, TVP nie wróciła do sztabów z deklarowaną odpowiedzią, podtrzymując decyzję o pozostawieniu dziennikarki w roli prowadzącej debatę. W trakcie debaty doszło do wymiany zdań między Krzysztofem Stanowskim a Dorotą Wysocką-Schnepf, która była wyjątkowo szeroko komentowana. Stanowski nazwał TVP “świątynią propagandy” a dziennikarkę “arcykapłanką propagandy”.
– TVP miała prawo wystawić w debatach dowolnych dziennikarzy, to ich wybór. Jednak w przypadku pani Doroty Wysockiej-Schnepf, pomimo wyraźnych obiekcji sztabów, telewizja sama sobie wystawiła świadectwo – stwierdza Wittenberg.
Nieudana debata TVP była zestawiana z drugą debatą zorganizowaną przez telewizję publiczną, w której wzięło udział dwóch kandydatów na prezydenta: Karol Nawrocki i Rafał Trzaskowski. Starcie polityków, którzy odpowiadali wyłącznie na wzajemne pytania, moderowane przez dziennikarza „Super Expressu” Jacka Prusinowskiego, zostało ocenione pozytywnie przez zdecydowaną większość opinii publicznej.
– Jacek Prusinowski, który prowadził ostatnią debatę pomiędzy Karolem Nawrockim a Rafałem Trzaskowskim, zebrał świetne oceny za swoją rzetelność i przezroczystość. Ludzie mają świadomość, oczekiwanie, że taka powinna być rola dziennikarzy, a tego po prostu brakuje. Nam się myli, kto jest dziennikarzem, kto publicystą, kto agitatorem i to wszystko prowadzi do erozji zawodu – ocenia Wittenberg.
Jednak zdaniem Sekielskiego, wielkim błędem było to, że media zgodziły się na formułę debat, kiedy to kandydaci odpowiadają wyłącznie na wzajemne pytania.
– W takiej sytuacji dziennikarze są właściwie statywami pod mikrofon. Widz może mieć takie wrażenie, że dziennikarz, który nie zadaje pytań, jest niepotrzebny – wyjaśnia.
Przepływ z tradycyjnych mediów do internetu
Dziennikarze zauważają pewien trend, czyli odwrócenie się części opinii publicznej od tradycyjnych mediów i znaczący przepływ w kierunku niezależnych internetowych twórców.
Anna Wittenberg przyczyn upatruje w tym, że w trakcie kampanii wyborczej wiele mediów ustawiło się w roli sekundantów, wspierających “zawodników walczących w ringu”.
– W tych narożnikach ustawiły się telewizje, z jednym chlubnym wyjątkiem - Polsatem, który oddawał kandydatom równy czas antenowy. Natomiast zarówno Telewizja Republika jak TVN i TVP sekundowały wybranym kandydatom. Telewizje te powinny natomiast znajdować się poza ringiem, nawet nie w roli sędziego, a wyłącznie bezstronnego obserwatora – analizuje dziennikarka.
Wittenberg wskazuje, że w grupie, która bezpowrotnie straciła zaufanie do mediów tradycyjnych są wyborcy Grzegorza Brauna, Partii Razem, Sławomira Mentzena i część wyborców Karola Nawrockiego. – Zaufanie do mediów jest zniszczone, a dziennikarze sami do tego doprowadzili – dostrzega dziennikarka.
Sekielski stwierdza, że co prawda można robić klasyfikacje kto był bardziej a kto mniej rzetelny, jednak to zderzenie się mediów tradycyjnych z prowadzeniem kampanii w mediach społecznościowych przez kandydatów, ma kluczowy wpływ na pozycję mediów tradycyjnych.

– Znaczna część kandydatów znakomicie komunikowała się z opinią publiczną poprzez własne media społecznościowe, pomijając te tradycyjne. Jako przykład można podać Sławomira Mentzena, który właściwie nie udzielał wywiadów – poza małymi wyjątkami – dodając, że media nie zapraszają go do rozmów, a faktycznie unikał tych wywiadów. Następnie udawał dziennikarza, odpytując kandydatów na prezydenta – zauważa.
Dziennikarz przyznaje, że najważniejsze dwie rozmowy z kandydatami – zgodnie z opinią wielu osób – odbyły się na kanale u Sławomira Mentzena.
– Żadnej telewizji nie udało się zrobić podobnej dyskusji, w których realnymi prowadzącymi byliby dziennikarze, a nie tylko odmierzającymi czas i wskazującymi, kto teraz zadaje pytania – wskazuje.
Wittenberg punktuje, że w dobie mediów społecznościowych telewizja czy główne dzienniki i tygodniki nie mają już monopolu na kształtowanie debaty publicznej: – Odbiorcy mają alternatywę, zestawiają sobie długie rozmowy u Rymanowskiego i Stanowskiego z tym co się dzieje w telewizji czy debatę w “Super Expressie” z debatą w TVP. Te porównania nie wypadają na korzyść tradycyjnych mediów ("Super Express" to też tradycyjne medium - przyp.).
– Dla mnie świetnym przykładem wzorcowego relacjonowania wyborów był “Dziennik Gazeta Prawna”, gdzie pracuje Marek Mikołajczyk, który jest dla mnie wzorcem dziennikarza rzetelnego, surowego dla obydwu stron, przyglądającego się z dystansem – dodaje Wittenberg, która sama do niedawna pracowała w tym tytule.

Dziennikarka docenia także rzetelność Krzysztofa Stanowskiego, który jej zdaniem bardzo uczciwie traktował kandydatów, z którymi przeprowadzał rozmowy u siebie w Kanale Zero
– Podobnie Bogdan Rymanowski, który zarówno w Radio ZET jak i w swoim podkaście zapraszał różnych gości i dla każdego miał uważność, zadawał trudne pytania, dzięki którym można było skonfrontować opinie kandydatów – dodaje.
Wzorcami dla Wittneberg są także Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki z Money.pl, którzy również relacjonowali tę kampanię. – Dziennikarze ci mają bardzo dobre źródła, ale nie są blisko z żadną władzą, tzn. możemy od nich dowiedzieć się o faktach, ale nie dowiedzieliśmy się, na kogo głosują – argumentuje.
Wittenberg docenia także pracę Patryka Słowika, Szymona Jadczaka i Pawła Figurskiego z Wirtualnej Polski, którzy “bardzo rzetelnie rozliczali obie strony”.
Czy media tradycyjne przegrały odbiorców?
Czy wobec powyższych argumentów można pokusić się o stwierdzenie, że największym przegranym ostatniej kampanii wyborczej są media tradycyjne? – Nie chcę się bawić w oceny tego czy dziennikarstwo upadło czy nie. Jeżeli już to problem istnieje od lat, ponieważ w tym zawodzie jest totalna polaryzacja i masa ludzi uprawia propagandę, a nie dziennikarstwo. Każde słowo, które napisaliśmy, jestem w stanie obronić – deklaruje Stankiewicz.
Sekielski przyznaje, że media tradycyjne będą w bardzo trudnej sytuacji: – W moim odczuciu, po tych wyborach spadnie zaufanie do dziennikarzy i będzie to pogłębiający się proces. Zresztą to nie dzieje się tylko w Polsce, wystarczy spojrzeć na Stany Zjednoczone. Można powiedzieć, że u nas postępują bliźniacze procesy: amerykański podcaster Rogan kształtuje opinię milionów Amerykanów a mediom tradycyjnym nie ufa się.
– Te procesy są o tyle niebezpieczne, że prawdziwe dziennikarstwo śledcze, znajdowanie informacji, które ktoś chce ukryć, to jest robota, którą mogą wykonać tylko profesjonalne redakcje. Jeżeli pójdziemy wyłącznie w kierunku podcastów, komentarzy i opierania się na emocjach, prędzej czy później staniemy się kompletnie niedoinformowanym, nieświadomym społeczeństwem – dodaje.

Wittenberg nie ukrywa, że wiele granic w tej kampanii zostało przekroczonych, jeżeli chodzi o wyczucie co wypada, a co nie. To, co redakcje pokazały w trakcie tych wyborów, pozostanie z nimi na bardzo długo.
– Ciężko będzie zmienić negatywne nastawienie osób, które po wyborach uznały, że redakcje przekraczają swoje kompetencje, wychodząc z roli dziennikarskiej. Osoby, które odsunęły się od mediów tradycyjnych już nigdy do nich nie wrócą. Odpłyną do internetu, do swoich ulubionych podcasterów, na inne portale – pointuje.
Newsletter



Sales&More i Bank Pekao S.A. wkraczają do gry! Sukces kampanii „Jak nie teraz, to kiedy… wbijesz na wyższy level?”
Serwisy społecznościowe, których już nie ma. Czego nas nauczyły?
Będzie wielki powrót do „Szkła kontaktowego”?
Filip Chajzer ponownie w „Dzień Dobry TVN”. Kolejne powroty na jubileusz programu
Całodobowy kanał poświęcony Smerfom już nadaje po polsku
Dołącz do dyskusji: To media przegrały wybory? "Spadnie zaufanie do dziennikarzy"