Dziennikarz o2.pl postrzelony z wiatrówki. Trafił do szpitala
Marcin Lewicki, dziennikarz portalu o2 należącego do Wirtualnej Polski, trafił do szpitala po tym, jak został postrzelony w oko z wiatrówki. Wcześniej w Toruniu w tym samym miejscu ofiarami ataków padło kilka innych osób. Mimo tego policja nie zdołała zatrzymać sprawcy, a postrzelenie Marcina Lewickiego chciała uznać za “zdarzenie losowe” – czytamy w o2.pl.

Marcin Lewicki został postrzelony w piątek 15 sierpnia, gdy podróżował motocyklem ulicami Torunia. Stanął na światłach na skrzyżowaniu ulicy Traugutta z Bulwarem Filadelfijskim. Było ciepło, więc na chwilę uchylił szybę kasku. W tym momencie w oko uderzył go “niezidentyfikowany przedmiot, najpewniej metalowy”. Jak zauważył Marcin Lewicki, leciał on z ogromną prędkością.
Czytaj także: Dziennikarze Al-Dżaziry zginęli w Strefie Gazy. Izrael tłumaczy atak
Obecnie lekarze walczą o uratowanie oka Marcina. W sobotę Lewicki przeszedł pierwszą operację, drugą zaplanowano na wtorek 19 sierpnia. W oku Marcina Lewickiego znaleziono śrut. Potwierdziło to badanie tomografem. – Mogło być gorzej. Gdyby trafił kilka centymetrów niżej, gdzieś w szyję, Marcina mogłoby z nami nie być – skomentowała żona dziennikarza Anna Lewicka.
– Operacja będzie dla nas decydująca. Może się okazać, że to oko będzie względnie normalnie funkcjonować. Może być również i tak, że nie będzie w ogóle widział na to oko. Wszystko zależy od tego, jak wyglądają jego wewnętrzne struktury. Lekarze mogą to sprawdzić jedynie poprzez operację. Pewne jest, że Marcin nie będzie miał takiego wzroku, jak dotychczas - to jest absolutnie wykluczone – dodała małżonka Marcina Lewickiego.
Marcin Lewicki zamieścił post, w którym poprosił świadków zdarzenia o kontakt. Do Marcina w krótkim czasie odezwało się kilka poszkodowanych osób. Wszystko wskazuje na to, że dziennikarz padł ofiarą osoby, która poluje na motocyklistów.
Policja przekazała serwisowi o2.pl, że we wtorek 19 sierpnia akta sprawy zostały przekazane prokuraturze. Policja sugerowała jednak, że zdarzenie było “losowe”. Takie informacje przekazała żona dziennikarza: "Pani Aniu, nie wszczynamy postępowania, tu ewidentnie miało miejsce zdarzenie losowe, nie mamy czego badać".
Dzień wcześniej w Toruniu w tym samym miejscu postrzelono innego mieszkańca Torunia. Wezwał on policję. Razem z mundurowymi udał się do kamienicy, z której prawdopodobnie padły strzały. Zabezpieczono śrut, nikogo jednak nie zatrzymano. Jak nieoficjalnie ustaliło o2.pl, podobne zdarzenie miało miejsce jeszcze 18 sierpnia.
Może cię zainteresować: Zabójstwo holenderskiego dziennikarza śledczego. Winni Polacy
Dołącz do dyskusji: Dziennikarz o2.pl postrzelony z wiatrówki. Trafił do szpitala
Dzicz...