SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Pieniądze na kampanię Kurskiego pod lupą prokuratury. Wyciekły nagrania

Prokuratura Okręgowa w Zamościu wszczęła śledztwo dotyczące finansowania kampanii byłego prezesa TVP Jacka Kurskiego przed wyborami do europarlamentu w 2024 roku. W nagraniach, które ujawniły Onet i Radio ZET, Kurski o wpłatach na jego kampanię rozmawia m.in. z biznesmenem Danielem W. i swoim synem Zdzisławem. – Zaprzeczam wszelkim Insynuacjom Daniela W. Wobec prowokatora podejmę  zdecydowane kroki prawne – zapowiada Kurski.

Jacek Kurski, fot. screen z TV Republika Jacek Kurski, fot. screen z TV Republika

Jacek Kurski, prezes Telewizji Polskiej w latach 2016–2022, a wcześniej przez lata polityk Prawa i Sprawiedliwości oraz Solidarnej Polski, wiosną ub.r. startował do Parlamentu Europejskiego z drugiego miejsca na liście PiS w okręgu mazowieckim. Nie uzyskał mandatu, wyprzedzili go inni kandydaci partii Jarosława Kaczyńskiego.

Według ustaleń Onetu i Radia ZET w połowie marca 2025 roku biznesmen Daniel W. złożył do Prokuratury Krajowej zawiadomienie o możliwych nieprawidłowościach przy finansowaniu kampanii Kurskiego. Jak odpowiedzialnego wskazał samego siebie.

>>> Praca.Wirtualnemedia.pl - tysiące ogłoszeń z mediów i marketingu

– W trakcie kampanii osobiście przekazałem Panu Jackowi Kurskiemu środki pieniężne w wysokości 20.000 zł i niepieniężne, szacowane w sumie na kwotę około 60.000 zł (poprzez finansowanie różnych wydatków), z pominięciem oficjalnych procedur i rachunków komitetu wyborczego – stwierdził W.

Śledztwo ws. pieniędzy na kampanię Jacka Kurskiego

Sprawa została przekazana Prokuraturze Okręgowej w Zamościu, a ta w drugiej połowie kwietnia zdecydowała o wszczęciu śledztwa. Jak przekazał rzecznik prokuratury, jest ono prowadzone „w kierunku czynów z art. 506 pkt 7 ustawy Kodeks wyborczy i inne, a jego przedmiotem są wszystkie okoliczności podniesione w zawiadomieniu”.

Onet i Radio ZET dowiedziały się, że śledczy mają minimum pięć plików z nagraniami, trwającymi łącznie ok. trzech godzin, w których Jacek Kurski rozmawia ze współpracownikami o finansowaniu jego kampanii. W gronie owych współpracowników jest Paweł Gajewski, który za prezesury Kurskiego pełnił różne funkcje dyrektorskie w TVP.

W jednym z opublikowanych fragmentów nagrań były szef TVP wylicza, ile własnych środków przeznaczył już na kampanię. – Ja z domu już wydałem legalnie: 100, 100, 100, 106, 106, 106... z siedemset (tys. zł. – przyp.) – stwierdza.

Kurski: wmówili im, że jestem milionerem

W innym momencie Kurski, Gajewski i Daniel W. wchodzą do pomieszczenia (zapewne łazienki), w którym jeden z nich puszcza wodę z kranu. – A dasz radę tak to fakturować, żeby poszło cashem? – pyta Kurski biznesmena. – Najlepiej to robić oficjalnie wpłaty na komitet, poprzez ludzi innych. Nie wiem, czy masz takich ludzi, którzy mogli wpłacić, żeby się nie wyświetlać – dodaje Gajweski.

Ten drugi zwraca też uwagę, że przepisy określają górny limit wpłaty od jednej osoby na kampanię kandydata (w ub.r. było to 63,6 tys. zł). – Te limity są bardzo wysokie i jedna osoba może płacić. Najlepiej to robić artis (lege artis, czyli zgodni z prawem – przyp.). Bo wtedy jest wszystko czyste i nie ma wtedy żadnego problemu. Bo za gotówkę nie ma jak się później rozliczać. Faktury są już wystawione. Jak? Najlepiej tak to zrobić – opisuje.

Zaś Kurski narzeka, że jego kampanię wspiera niewielu zwolenników PiS i jego byłych współpracowników. – Ja pier...olę. Nie wpłacają ludzie, bo wmówili im, że jestem milionerem. No, w związku z czym ja nawet ci, do których mógłbym się zwrócić, ludzi, których brałem do telewizji i świetnie zarabiali... Sześć, siedem lat... Do nich mam tytuł moralny, ale oni są przekonani, że ja jestem milionerem – tłumaczy. – Ale z drugiej strony się boją to robić, bo to później jest wszystko opublikowane – zaznacza Gajewski.

Jacek Kurski w sprawie finansowania kampanii dzwoni też do swojego syna Zdzisława. Pyta go o 100 tys. zł, które przelał mu wcześniej „ze spłaty domu”. – To ocalało ci jeszcze? Żaden tam nie wszedł komornik? – mówi.

– Czyli będę miał prośbę. Prześlę ci zaraz ostatnie 100 tys., jakie mi zostało z domu i wpłać na moją kampanię. Ja ci prześlę jako darowiznę, a Ty wpłacisz jako swoją wpłatę na moją kampanię. Dobrze? Tak jak kiedyś – dodaje.

Jacek Kurski bez planu B.?

Kurskiemu nie podoba się także to, że tak samo jak inni kandydaci z najwyższych miejsc na listach wyborczych PiS musiał wpłacić 100 tys. zł do wspólnej kasy na kampanię partii. – Oszuści, k…a, zaj…li nam stówę z mojej kampanii – podkreśla, jako odpowiedzialnego wskazując skarbnika partii Henryka Kowalczyka. Zaznacza, że początkowo umówił się na wpłatę 50 tys. zł, ale ostatecznie musiał przekazać dwa razy tyle.

– Kiedy mi Jarosław mówił, że ja nie muszę płacić, bo ja nigdy nie byłem posłem. Ale z drugiej strony nie byłoby siły, nie mogłem się wykłócać, bo poszłaby fama, że tu Bank Światowy k…a, telewizja k…a – stwierdza.

I przyznaje, jak dużym obciążeniem finansowym dla niego jest kampania. – A Jezu, jak ciężko, k…a mać! Wszystko z domu poszło, rozj…em cały dom. Nic nie zostawiłem, kilka tys. zostało mi w banku... – opisuje. – Jak nie wygram, to nie mam planu B. – podkreśla.

Jacek Kurski: Daniel W. to prowokator

W piątek Kurski w obszernym wpisie na X zapewnił, że jego kampania do europarlamentu była rozliczona prawidłowo. – Środki nań pochodziły w dużej części ze sprzedaży mojego domu w Gdańsku wiosną 2024. Komitet Wyborczy Prawa i Sprawiedliwości był w przedmiocie rozliczeń finansowych niezwykle skrupulatny i pedantyczny. Ta sprawa to czarny PR i objaw zemsty – podkreślił.

Według Kurskiego Daniel W. to prowokator, który „zgłosił się do ‘pomocy w mojej kampanii’ a de facto próbował tę kampanię wysadzić w powietrze i mi zaszkodzić”. – Nawet jednak na nagraniach Onetu zrobionych przez prowokatora Daniela W. gdy parokrotnie próbuje on stworzyć kontekst niejasnego finansowania kampanii to za każdym razem dostaje kontrę ode mnie albo od mojego najbliższego współpracownika Pawła Gajewskiego, że „wszystko musi być zgodne z prawem” (lege artis - zgodne ze sztuką) i wpłacone na Komitet Wyborczy – zaznaczył były szef TVP.

– Podobnie jak zgodna z prawem jest inna nagrana przez prowokatora sytuacja, tj. jest wpłata na kampanię przez syna, pochodząca z darowizny na rzecz osoby z pierwszej grupy podatkowej (ze sprzedaży mojego domu). To częsta  praktyka skutkująca wykazywaniem w sprawozdaniach finansowych tych samych nazwisk, członków rodzin – dodał.

Opisał też, w jaki sposób jego zdaniem Daniel W. starał się sabotować kampanię. – Pobrał wiele banerów, które deklarował rozwiesić w ramach wolontariatu w legalnych miejscach na północnym Mazowszu. W rzeczywistości banery pojawiały się w miejscach niedozwolonych jak ogrodzenia szkół czy kościołów budząc wściekłość i niechęć wyborców wobec mnie. Dostawałem na ten temat dziesiątki sygnałów. Banery powierzone prowokatorowi znalazły się również bezprawnie na obiektach komunalnych. Do dzisiaj z tego powodu spływają na PiS i w skutku na mnie tytuły egzekucyjne w wykonaniu decyzji organów administracyjnych – stwierdził.

Według Kurskiego po kampanii Daniel W. „zapadł się pod ziemię, zerwał wszelkie kontakty”. – Bardzo możliwe, że jako przedsiębiorca z problemami wobec urzędu skarbowego (o których mnie informował i prosił o interwencję) Daniel W. dla ratowania siebie i bliskich przyjął od władzy propozycję przeprowadzenia prowokacji przeciwko mnie – ocenił.

– Dla władzy która potrafi bezprawnie więzić księdza czy posłów opozycji, torturować i upokarzać niewinne urzędniczki i ma na sumieniu śmierć śp. Barbary Skrzypek - zlecenie prowokacji wobec Jacka Kurskiego to bułka z masłem. To ciąg dalszy zemsty i wyraz wściekłości za brak jakichkolwiek zarzutów dla mnie za TVP – wyliczył Jacek Kurski.

Jacek Kurski w sztabie Karola Nawrockiego

Po nieudanym starcie do europarlamentu Jacek Kurskiwspółpracował z europosłami PiS, a w styczniu br. zaczął prowadzić cykl „Barwy kampanii” w Telewizji wPolsce24.

W minionych miesiącach Kurski jest zaangażowany w prace sztabu wyborczego Karola Nawrockiego. Media podawały, że współtworzył wystąpienie, które Nawrocki wygłosił pod koniec listopada ub.r., gdy został ogłoszony jako kandydat popierany przez PiS. Natomiast na początku maja Kurski towarzyszył Nawrockiemu podczas wizyt w USA.

W ostatnim tygodniu kampanii TVP Info opublikowało nagranie, w którym Kurski mówi reporterce stacji: „Wrócę do was, kochani, w telewizji. Zachowujcie się bardzo grzecznie”. Do jego wypowiedzi szybko odniósł się Karol Nawrocki. – Po moim trupie… – napisał na platformie X.

Kurski przekonywał potem, że jego słowa to żart wyrwany z kontekstu.

Dołącz do dyskusji: Pieniądze na kampanię Kurskiego pod lupą prokuratury. Wyciekły nagrania

15 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
defe
Kogo jeszcze te lewusy beda oskarżać i ponizac. Pamietajcie,, karma wróci,,
15 13
odpowiedź
User
defe
Kogo jeszcze te lewusy beda oskarżać i ponizac. Pamietajcie,, karma wróci,,
15 5
odpowiedź
User
xDDD
jacek za wcześnie wyskoczył, że wróci do tvp.
6 1
odpowiedź