Krajowy Instytut Mediów w likwidacji. "Obcięte finansowanie"
Szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Maciej Świrski poinformował, że podpisał decyzję o likwidacji Krajowego Instytutu Mediów. – Sejm obciął na ten Instytut finansowanie – wyjaśnił.

Maciej Świrski w czwartek wieczorem na antenie TV Republika przypomniał, że Krajowy Instytut Mediów jest ciałem podległym przewodniczącemu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, do „rzeczywistego badania oglądalności i słuchalności w polskich mediach, a także tam były prowadzone badania dotyczące sztucznej inteligencji w mediach”.
– Sejm obciął na ten Krajowy Instytut Mediów finansowanie. Ja dzisiaj podpisałem decyzję o jego rozwiązaniu, o jego likwidacji, z tego względu, że nie można utrzymywać instytucji, która po prostu nie ma finansowania. Tam są tylko pieniądze w tej chwili na dokończenie tej likwidacji – powiedział Świrski.
Jego zdaniem obcięcie funduszy na Krajowy Instytut Mediów, „de facto na KRRiT, jest po prostu skandalem wyjątkowym”. – Nie tylko z punktu widzenia zmarnowania środków, które zostały przez te lata od 2020 r. przekazane na to, żeby rozwijać nowe metody badawcze. Ale także dlatego, że w świetle prawa europejskiego regulatorzy są chronieni, np. jest obowiązek państw członkowskich odpowiedniego finansowania regulatorów, ponieważ regulator jest na rynku po to, żeby chronić obywateli przed nadużyciami biznesu – zaznaczył.
Ile kosztował Krajowy Instytut Mediów
Skurczenie się budżetu Krajowego Instytutu Mediów to skutek zmniejszenia dotacji z państwowej kasy dla Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. – Informuję, że w związku z poprawką nr 12 zatwierdzoną przez większość sejmową po pracach Komisji Finansów Publicznych na rok 2025, Plan Finansowy KRRiT uległ zmianie. Obecnie rządząca koalicja zdecydowała o ograniczeniu konstytucyjnemu organowi, czyli KRRiT jego budżetu na rok 2025 o prawie 50 proc., a konkretnie o 55 mln zł – mówiła portalowi Wirtualnemedia.pl w grudniu ub.r. Teresa Brykczyńska, rzeczniczka prasowa.
CZYTAJ TEŻ: Wielu chętnych na nadawanie. KRRiT opublikowała listę
W konsekwencji Krajowa Rada przestała zamawiać od Krajowego Instytutu Mediów wyniki badań dotyczących korzystania z mediów. W tej sytuacji, jak już informowaliśmy, pod koniec ub.r. w KIM pożegnano się z ok. 70 pracownikami.
O skali skurczenia się swojej działalności Krajowy Instytut Mediów poinformował w sprawozdaniu finansowym za ub.r. – Planowane przychody założone w planie finansowym opublikowane w ustawie budżetowej zakładają drastyczny spadek przychodów z usług badawczych, a całkowite przychody spadną o 99 proc. w roku 2025 – opisał.
W tej sytuacji KIM musi drastycznie ograniczać wydatki. Jak wyliczono w sprawozdaniu, zdecydowano o niekontynuowaniu projektów badawczych i zerwaniu ciągłości pomiarów mediów. W 2025 roku podmiot nie kontynuuje czterech głównych projektów badawczych, m.in. badania założycielskiego, AudioTrack i panelu telemetrycznego.
Dokończone zostaną jedynie prace badawcze dotyczące zastosowania sztucznej inteligencji dla analizy strumieni danych mediowych i innych celów.
CZYTAJ TEŻ: Posłowie zagłosują ws. Trybunału Stanu dla szefa KRRiT. Jest decyzja komisji
Krajowy Instytut Mediów podał, że „podjął prace w porozumieniu z organem nadzorującym nad opracowaniem planu reorganizacji oraz określenia sposobu postępowania z posiadanymi zasobami (panel, serwery) wobec cięć budżetowych”, a także zdecydował o reorganizacji zatrudnienia.
W KIM było 100 pracowników
W 2024 roku Krajowy Instytut Mediów, założony przez przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (wówczas tę funkcję pełnił Witold Kołodziejski) pod koniec 2020 roku, działał jeszcze w poprzednich ramach budżetowych.
Instytucja wypracowała rekordowe w swojej historii przychody – 40,04 mln zł, wobec 33,09 mln w 2023 roku, 31,51 mln rok wcześniej i 7,24 mln w 2021 roku.
Jego koszty operacyjne w ub.r. podskoczyły rok do roku o 59,2 proc. do 47,56 mln zł. Wydatki na usługi obce poszły w górę z 12,07 do 21,58 mln zł, na wynagrodzenia – z 12,52 do 17,68 mln, a na ubezpieczenia społeczne i inne świadczenia pracownicze – z 2,52 do 3,01 mln. W 2024 roku średnie zatrudnienie w firmie wynosiło 60,36 etatów w obszarze pracowników biurowych i 36,83 w zakresie ankieterów.
KIM osiągnął dodatnią rentowność operacyjną i netto, ponieważ jego pozostałe przychody operacyjne poszły w górę z 3,81 do 11,45 mln zł. W efekcie zysk na poziomie operacyjnym wyniósł 1,83 mln zł, a w ujęciu netto – 2,38 mln. To dużo mniej niż rok wcześniej, gdy było to, odpowiednio, 6,64 i 5,99 mln zł.
W 2022 roku Krajowy Instytut Mediów przy 31,51 mln zł przychodów zarobił na czysto 3,16 mln zł, za w 2021 roku 7,24 mln zł wpływów i 8,78 mln zł straty netto.
Na koniec ub.r. KIM miał 38,13 mln zł na rachunkach i lokatach bankowych, wobec 16,37 mln rok wcześniej.
W poniższej grafice bieżący rok obrotowy to 2024, a poprzedni – 2023
Po kontroli NIK odszedł szef Krajowego Instytutu Mediów
W marcu 2022 roku Krajowy Instytut Mediów trafił pod lupę Najwyższej Izby Kontroli, działania kontrolne w spółce prowadzono do grudnia 2022 r. Od połowy grudnia 2022 do początków lutego 2023 r. trwało opracowywanie wyników i przygotowywanie wystąpienia pokontrolnego, które – jak opisaliśmy – okazało się miażdżące dla Instytutu. NIK skierowała do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z nieprawidłowościami, do jakich miało dochodzić i negatywnie oceniła działalność Instytutu „we wszystkich zbadanych obszarach” - podkreślono podczas konferencji prasowej.
Z dokumentów, do jakich dotarliśmy, wynika, że jednym z obszarów szczególnie niepokojących kontrolerów NIK była polityka kadrowa w KIM. – A właściwie kompletny jej brak, bo tyle można wyczytać z dokumentów - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl jedna z osób pracujących przy protokole pokontrolnym.
NIK wskazuje w raporcie, że do końca pierwszego kwartału 2021 r. liczba zatrudnionych w KIM osiągnęła 10 osób, zaś już rok później zatrudniano 62 osoby, z których 52 były bezpośrednio zaangażowane w realizację zadań statutowych. Liczba zatrudnionych na stanowiskach kierowniczych na koniec 2021 r. wyniosła pięć osób, przy czym – jak podkreślono w protokole – „w KIM nie opracowano planu zatrudnienia, w którym nastąpiłoby oszacowanie zasobochłonności poszczególnych zadań, co, w połączeniu z nieokreśloną strukturą organizacyjną, uniemożliwia ocenę adekwatności zatrudnienia do realizowanych zadań”.
To tylko połowa problemu. W okresie objętym kontrolą Krajowy Instytut Mediów pozyskiwał bowiem pracowników (także tych na kierownicze stanowiska) bez procesu rekrutacji, a w każdym razie – jak stwierdzono w protokole pokontrolnym – szefostwo Instytutu nie przedstawiło żadnych dokumentów potwierdzających, że jakakolwiek rekrutacja była prowadzona. Jak więc pozyskiwano pracowników? Kontrolerzy opisują, że robiono to „w trybie bezpośrednich rozmów oraz negocjacji, wynikających ze znajomości rynku badawczego”.
W konsekwencji Instytut nie posiadał żadnych dokumentów wskazujących na proces rekrutacji swojej kadry kierowniczej. Kontrola wykazała, że poszukując pracowników po prostu korzystano z platformy internetowej i Biuletynu Informacji Publicznej. „Większość zamieszczanych tam ofert dotyczyła stanowisk ankieterskich” – podsumowują przedstawiciele Najwyższej Izby Kontroli.
Zlecenie za 23 mln zł bez przetargu i negocjacji
W efekcie – jak przedstawił to podczas konferencji prasowej Michał Hackiewicz z NIK - w Krajowym Instytucie Mediów zwyczajnie zabrakło dokumentów wskazujących, kto i na jakie stanowisko rekomendował zatrudnienie konkretnej osoby. - Dyrektor Krajowego Instytutu Mediów zatrudnił na stanowisko dyrektorskie osobę, które nie posiadała wymaganego na to stanowiska wyższego wykształcenia magisterskiego - podał przykład Hackiewicz.
W pokontrolnych wnioskach NIK zaleca opracowanie i przyjęcie do stosowania docelowej struktury organizacyjnej Instytutu, a także „dokonanie ewaluacji kompetencji zatrudnionych pracowników do wykonywania zadań na zajmowanych stanowiskach” oraz wprowadzenie przejrzystych i konkurencyjnych zasad zatrudniania pracowników.
Jak pisaliśmy, KIM miał udzielić zamówienia w trybie negocjacji, bez wcześniejszej publikacji o przetargu spółce Alternatywa Polska Sp. z o.o. z Dębiny. Miało ono dotyczyć realizacji badania ciągłego tzw. trackingu dotyczącego konsumpcji techniką wywiadu telefonicznego z wykorzystaniem systemu teleinformatycznego i systemu do realizacji wywiadów. Kontrakt miał opiewać na kwotę ponad 23 mln zł netto (bez VAT). Umowa KIM z Alternatywa Polska została podpisana 28 stycznia 2022 r., badanie zaś rozpoczęto dzień później.
NIK dowodzi, że Instytut dokonał wyboru wykonawcy "w trybie niekonkurencyjnym i podpisał umowę ze spółką Alternatywa Polska w okolicznościach faktycznych i prawnych, które nie uzasadniały zastosowanego trybu wyboru wykonawcy, przez co naruszono regulację ustawy Prawo zamówień publicznych". W związku z tym Najwyższa Izba Kontroli skierowała do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa dotyczącego udzielenia w dniu 28 stycznia 2022 r. opisanego zamówienia publicznego z naruszeniem ustawy Prawo zamówień publicznych.
11 stycznia 2023 r. Mirosław Kalinowski przestał być szefem Krajowego Instytutu Mediów. Funkcję pełnił przez dwa lata, od chwili powołania KIM. W KRRiT usłyszeliśmy, że Kalinowski sam złożył rezygnację. Powodów tej decyzji nie podano.
Z naszych informacji wynikało jednak, że dymisja miała prawdopodobny związek z przeprowadzaną kontrolą NIK w Instytucie.
Szef KRRiT ma stanąć przed Trybunałem Stanu
W piątek w Sejmie zaplanowano głosowanie ws. wniosku wstępnego o pociągnięcie Świrskiego do odpowiedzialności konstytucyjnej przed Trybunałem Stanu. Przyjęcie takiej uchwały powoduje zawieszenie w czynnościach osoby, której dotyczy.
Wstępny wniosek w tej sprawie w maju ub.r. złożyła grupa 185 posłów zarzucających szefowi KRRiT naruszenia w trzech różnych segmentach: blokowania ok. 300 mln zł z abonamentu dla publicznego radia i telewizji, blokowania koncesji dla nadawców prywatnych (TVN, TVN 24, Radia TOK FM, Radia ZET), a także niewykonywania badań statystycznych dotyczących oglądalności stacji telewizyjnych w Polsce.
W czwartek posłowie zapoznali się ze sprawozdaniem Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej z prac nad wnioskiem. Podczas prezentacji sprawozdania przewodniczący komisji Zdzisław Gawlik (KO) podkreślił, że na podstawie zebranego w trakcie postępowania materiału dowodowego, komisja uznała, że szef KRRiT dopuścił się dziesięciu z jedenastu przedstawionych we wstępnym wniosku zarzutów.
Świrski, pytany podczas czwartkowej rozmowy w TV Republika, co będzie oznaczało jego odwołanie, podkreślił, że „nie będzie żadnego odwołania”. - Oni przegłosują postawienie mnie przed Trybunałem Stanu albo niepostawienie. Wcale nie jest takie pewne, że przegłosują taką decyzję - zaakcentował szef KRRiT.
- Poza tym trzeba pamiętać, że po 16 lipca sytuacja się zmieniła, czyli Trybunał Konstytucyjny jasno powiedział, że nawet przegłosowanie takiego postawienia przed TS nie powoduje zawieszenia przewodniczącego, ponieważ byłoby to sprzeczne - tak jak jest w uzasadnieniu - z instytucją kadencyjności i niezależności KRRiT. Bo jeżeli byłoby to odwołanie tylko dlatego, że jest podejrzenie popełnienia jakichś tam przestępstw, to znaczy, że jest zaprzeczenie zasady domniemania niewinności, która jest fundamentalna w prawie karnym - mówił.
Jako drugą wskazał kwestię „większości głosów, która w obecnym brzmieniu ustawy o Trybunale Stanu mówi o zwykłej większości głosów”. - I ta zwykła większość głosów stawiająca członka KRRiT przed TS to jest zjawisko, które TK nazwał zaprzeczeniem niezależności tego organu. Dlatego że wtedy organ polityczny jakim jest Sejm może sobie usunąć zwykłą większością głosów każdego, kto mu się nie podoba jako członek KRRiT. Czyli nie ma niezależności organu, a jest konstytucyjnie zagwarantowana jego niezależność - zauważył Świrski dodając, że w związku z tym wszystkim nie powinno wogóle dojść do piątkowego głosowania w Sejmie wniosku o postawienie go przez TS.
Dołącz do dyskusji: Krajowy Instytut Mediów w likwidacji. "Obcięte finansowanie"