SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

"To odbiło się na mojej psychice". Skrajnie hejtowani dziennikarze opowiadają o pracy i życiu

“Powinieneś gnić w bezimiennym grobie, ale masz mordę kanalio, wiem gdzie mieszkasz”. W obecnych czasach rolę listów do redakcji przejęły komentarze. Każdy może zostawić wpis na profilu redakcji lub samego dziennikarza. Użytkownicy korzystają na tyle ochoczo z możliwości wyrażenia swoich “opinii”, że ich komentarze bardzo często przekraczają nie tylko granice dobrego smaku, ale i ramy prawne. A wszystko to przeczytać mogą autorzy materiałów. Rozmawiamy z dziennikarzami o tym, jak radzą sobie w pracy i w życiu pod presją takiej fali nienawiści. 

 

Na zdjęciu Szymon Jadczak i Jakub Wiech Na zdjęciu Szymon Jadczak i Jakub Wiech

Nie masz czasu czytać? Możesz posłuchać naszego podcastu na temat tego artykułu


“Polityka w Sieci” podała, że Szymon Jadczak i Patryk Słowik z Wirtualnej Polski oraz Krzysztof Stanowski, założyciel Kanału Zero, doświadczali najwięcej hejtu w serwisie X spośród dziennikarzy (dane z 2024 roku). Wskaźnik hejtu oceniono na postawie proporcji negatywnych wpisów na temat danego dziennikarza na każde 10 opublikowanych przez 28 dni poprzedzających analizy. W przypadku Jadczaka powyższy wskaźnik wyniósł - 8,5, Patryka Słowika - 8,2, a Krzysztofa Stanowskiego - 8,1.

To skrajne przypadki, ale przecież z anonimową “recenzją” swojej pracy mierzy się cała masa dziennikarzy i dziennikarek. 

Hejt to agresywne oraz nienawistne zachowania wobec innych w formie słownej lub pisemnej - podaje Centrum Psychologiczno-Psychoterapeutyczne Growth. Media społecznościowe pozwoliły na to, że hejt zaczął być coraz bardziej powszechnym zjawiskiem. A internetowy hejt jest bardziej brutalny, gdyż osoby nękające mogą czuć się bezkarne, dzięki poczuciu anonimowości, które oferuje internet. Choć niestety niektórzy nie mają nawet problemu z hejtowaniem pod własnym nazwiskiem i zdjęciem. 

Ataki nie wychodzą poza sieć

Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski przyznaje, że hejt jest nieodzowną częścią jego pracy: – Od zawsze po głośniejszym materiale pojawiał się hejt, w szczególności gdy zadzierałem ze środowiskiem zwartym, skupionym wokół osoby, instytucji, partii czy klubu piłkarskiego. 

Żałuję wielu swoich ruchów w social mediach. Teraz zachowałbym się zupełnie inaczej w wielu sytuacjach, nie popełniał wcześniejszych błędów, zastanowił się co finalnie może mi przynieść wpis, który właśnie zamieszczam, czy warto to robić. Teraz już wiem, że zamiast wchodzić w dyskusje, trzeba blokować agresywne osoby, unikać konfrontacji – mówi Jadczak.

Jednocześnie przyznaje, że z hejtem nie spotyka się poza siecią. 

Jestem dziennikarzem od 20 lat i nigdy w życiu nie zdarzyło mi się, żeby ktoś powiedział mi coś negatywnego w twarz. Po artykułach o Wiśle Kraków, celowo przeszedłem wzdłuż stadionu podczas meczu, jednak ludzie tylko pokazywali mnie palcami, wykrzykiwali moje nazwisko, wywieszali obraźliwe transparenty ze mną, ale nikt nie odważył się podejść do mnie i powiedzieć w twarz co o mnie myśli – zauważa Jadczak. 

Podobne doświadczenia ma Jakub Wiech, redaktor naczelny portalu Energetyka24.com. 

– Hejt skierowany w moją stronę ogranicza się wyłącznie do przestrzeni mediów społecznościowych. Świadczy to o tym, że platformy te dają poczucie bezkarności i rozzuchwalają użytkowników – stwierdza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

– Najwięcej ataków nasi dziennikarze odbierają na platformie X, chociaż osobiście otrzymałem mnóstwo tego typu wiadomości na Facebooku – zauważa w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Paweł Kapusta, redaktor naczelny Wirtualnej Polski.

Hejt może przybierać takie formy jak trolling, czyli nękanie, sarkastyczne uwagi, czy prowokację, po to by wywołać emocjonalną reakcję u atakowanego. Atakowana osoba może również mierzyć się z cyberhejtem, czyli prześladowaniem w social mediach, np. przez złośliwe komentarze, memy, filmiki. Cyberhejt ma na celu ośmieszenie nękanej osoby.

Fala hejtu skierowana przeciw Jadczakowi przybrała na sile w lutym ubiegłego roku, gdy dziennikarz opisał w Wirtualnej Polsce, że Bartosz Kopania, działający serwisie X pod pseudonimem Pablo Morales, przez osiem lat otrzymał 305 tys. zł od Platformy Obywatelskiej za analizy politologiczne. Jednocześnie w mediach społecznościowych ostro atakował przeciwników PO, a także Szymona Hołownię.

Wszelką skalę hejtu przebili obrońcy Pabla Moralesa. Na początku nie do końca uświadamiałem sobie z czym się mierzę, jak szerokie jest to zjawisko. Liczyłem, że po napisaniu artykułu spotkam się ze zrozumieniem i refleksją drugiej strony, natomiast spotkałem się z falą hejtu, która trwa od roku do dzisiaj, oczywiście aktualnie już w mniejszym wymiarze – wspomina Jadczak, który w pewnym momencie z powodu hejtu porzucił Twittera/X.

Czytaj więcej: Hejtu w internecie najczęściej doświadczają słabsi. Kobietom coraz częściej puszczają hamulce

Hejt zorganizowany vs spontaniczny 

Jak podkreśla Jadczak, fale hejtu zdawały się nie mieć końca –  konta w mediach społecznościowych dziennikarza były zalewane codziennie wyzwiskami typu: “TY to jednak kanalia jesteś”, “Aż tak boisz się słów krytyki płatny, żałosny hejterze?”, “Dobra wiadomość to będzie gdy dziennikarskie zero Jadczak odejdzie z zawodu”, “”Wal się koleś”, “Jesteś gnidą. Pisowską, sprzedają gnidą (...)” etc.  

Redaktor naczelny Wirtualnej Polski wskazuje na to, że można rozróżnić dwa rodzaje hejtu. Pierwszym z nich jest hejt zorganizowany, czyli zaplanowana i koordynowana akcja.  – Tego typu hejt jest skutkiem naszych publikacji dziennikarskich, które uderzają w daną opcję polityczną. Polega on na zmasowanym ataku w mediach społecznościowych z określonych kont – wyjaśnia Kapusta.

Jadczak zauważa, że w przypadku artykułu o Pablo Moralesie dało zauważyć się schemat hejtu, czyli rano ktoś pisał na wewnętrznych grupach hasło “Do ataku!” a następnie pojawiał się zalew wpisów na facebooku, X-ie, natomiast wieczorem publikowano filmy na YouTube oraz materiały w innych, dziwnych portalach.  

– Od internetowych analityków dowiedziałem się, że zasięgi te można liczyć w milionach. W przypadku tak zmasowanej, zaplanowanej, metodycznej akcji, trudno w jakikolwiek sposób bronić się – wyjaśnia dziennikarz.

                  fot. screen X

Drugim rodzajem hejtu, przytoczonym przez Kapustę, jest atak niezorganizowany, czyli po prostu spontaniczne komentarze lub wiadomości od pojedynczych osób.  

– Jako jeden z ostatnich przykładów podam mój felieton na temat sytuacji kandydata Nawrockiego i automatycznie, zaraz po publikacji, dostałem kilka wiadomości na moim prywatnym koncie facebookowym o treści “powinieneś gnić w bezimiennym grobie”. Były to profile podpisane imieniem nazwiskiem, a nawet ze zdjęciami z całą rodziną – precyzuje Kapusta.

Co elektryzuje w mediach lokalnych?

Skala hejtu jest uzależniona od zasięgów mediów – dziennikarze ogólnopolscy są najbardziej narażeni na masowe ataki. Nie oznacza to jednak, że przedstawiciele lokalnych mediów mają święty spokój. 

Rafał Gruchalski, redaktor naczelny elbląskiego portalu Portel.pl, w rozmowie z Wirtualnemedia.pl zauważa, że w Elblągu hejt w mediach społecznościowych na dziennikarzy nie jest aż tak mocno odczuwalny. Są jednak tematy, które budzą mocniejsze emocje u czytelników i redakcja jest wtedy “odsądzana od czci i wiary”.  

– Tutaj nawet nie chodzi o dziennikarstwo śledcze, ale o tematy, które budzą społeczne emocje. Duże poruszenie wywołują tematy polityczne, np. dotyczące kampanii wyborczej. Tutaj obrywa się zarówno redakcji, jak i autorom tekstów. Ogromne emocje wywołują także tematy związane z aborcją – wyjaśnia redaktor naczelny.

Elektryzującym tematem jest także imigracja, za którą w ostatnim czasie oberwał sam Gruchalski. Jak wspomina, kilka tygodni temu jedna z mieszkanek Elbląga opublikowała na Facebooku w teorii niewinny post, dotyczący tego, że w jednym z elbląskich parków pojawili się dwaj mężczyźni, którzy robili zdjęcia przy placu zabaw. Pani w poście zmieściła wizerunki tych mężczyzn, sugerując że robili te zdjęcia dzieciom. Byli to panowie o ciemniejszej karnacji.

– Post rozszedł się po sieci pocztą pantoflową, coraz mocniej krytykowano imigrantów, więc postanowiłem to skomentować. Napisałem artykuł, który opublikowałem w naszym serwisie, a w którym apelowałem o rozwagę, o nierozpowszechnianie niepotwierdzonych treści. Artykuł spotkał się z mocnymi oskarżeniami i sugestiami dotyczącymi, że jako redakcja popieramy pakt imigracyjny etc., generalnie wywołał kolejną burzę – relacjonuje redaktor naczelny.

Wśród komentarzy pod artykułem pojawiły się też te wymierzone w jego autora, np.: “Ooo widzę, że naczelny coraz bardziej "uśmiechnięty". Jaki będziesz miał uśmieszek jak jakiś inżynier zrobi coś Twojemu dziecku? Przestań włazić w... łaski jełropejczykom i się ogarnij. W Elblągu mieszkasz!”.

Są dziennikarze, którzy mają pecha, bo ich specjalizacja zawiera w sobie wybitnie polaryzujące tematy. Jednym z nich jest z całą pewnością polityka klimatyczna, a konkretnie Europejski Zielony Ład, czyli temat – chcąc nie chcąc – często podejmowany przez redaktora naczelnego portalu Energetyka24 Jakuba Wiecha. W 2019 roku Komisja Europejska opublikowała komunikat przedstawiający założenia tej strategii i od tego czasu Wiech, stał się obiektem szerokich ataków ze strony użytkowników mediów społecznościowych.

– Przygotowywane przeze mnie treści zaczęły zdobywać szersze zasięgi, przybywało mi obserwatorów w mediach społecznościowych, co miało bezpośrednie przełożenie na wzrost hejtu. Zresztą od tego czasu polityka klimatyczna na stałe weszła do debaty publicznej i do dzisiaj budzi wiele kontrowersji – zauważa.

                 Screen opublikowany przez Jakuba Wiecha na portalu X

           

           Screen opublikowany przez Jakuba Wiecha na portalu X

Jakub Wiech podkreśla, że odbiorcy jego treści dzielą się na trzy grupy – zwolenników polityki klimatycznej, przeciwników oraz nie chcących brać udziału w tych dyskusjach.  – Wydaje mi się, że ta grupa “milcząca” jest najliczniejszą, jednak najbardziej rzuca się w oczy grupa przeciwników Zielonego Ładu – podejrzewa.

Szef Energetyki 24 dopatrzył się, że hejtujący dokonują projekcji siły poprzez wykorzystywanie mechaniki mediów społecznościowych, zrzeszanie się w pewne grupy. Dzięki temu tworzą wrażenie, że jest ich bardzo dużo. Dodatkowo są bardzo głośni.  

– W rzeczywistości jest to względnie wąska grupa – niewiele osób w skali całej populacji ma aż tak zaburzone relacje społeczne, żeby musieli wyładowywać swoją nienawiść poprzez internetowy hejt – uzasadnia Wiech. 

Koszty psychiczne hejtu

Autorzy przytoczonej wcześniej Analizy Polityki w sieci, stwierdzili że “redaktorzy Jadczak, Słowik i Stanowski przy skali hejtu, jaką doświadczają, mogą mieć poważne trudności w normalnym funkcjonowaniu zawodowym. Intensywność i charakter hejtu prowadzą do stresu, demotywacji oraz problemów zdrowotnych, co znacząco utrudnia ich zdolność do pracy”. 

Jak przyznaje Jadczak, hejtu nie można lekceważyć, ponieważ ma on przełożenie na dobrostan atakowanego: – Jeżeli ktoś mówi, że hejt go nie rusza, to ja porównuję to z tym jakby ktoś powiedział, że nie rusza go wsadzenie ręki do gorącej wody. Hejt rusza każdego, z tym że niektórzy robią dobrą minę do złej gry a inni orientują się dopiero po czasie – z opóźnieniem zauważają, że ich zachowania, reakcje są efektem tych przeżyć. Hejt to forma przemocy a przemoc zawsze niesie za sobą negatywne skutki.  

Hejt odbił się na mojej psychice. Nie ukrywam, że leczyłem się farmakologicznie oraz korzystałem z terapii. Polecam każdemu, kto czuje, że coś jest nie tak, skorzystanie z tej formy pomocy – dodaje.

Wiech także nie ukrywa, że natężenie hejtu, ukierunkowane precyzyjnie w jedną osobę, jest niesamowicie obciążające psychicznie, zwłaszcza dla dziennikarza, który z racji swojej pracy powinien być obecny w mediach społecznościowych. – Hejt rzutował na moje samopoczucie, samoocenę – wyznaje.  

Czytaj więcej: A gdyby tak w social mediach wszyscy musieli podpisywać się imieniem i nazwiskiem? Hejt nasz powszedni

Próby walki z hejtem

Co może w takim razie zrobić dziennikarz, który nie chce rezygnować z pracy, a z drugiej strony dalsze ataki mogą bardzo negatywnie wpłynąć na jego zdrowie psychiczne?

– Nie mam pomysłu jak sobie z tym radzić, bo raczej nie ma na to skutecznych metod. Chyba najlepiej po prostu nie brać w tym udziału, nie czytać, nie udzielać się, spróbować się odciąć. Fakt, że w zawodzie dziennikarza to odcięcie się wcale nie jest łatwe. Niestety hejt to plaga tego zawodu – stwierdza Jadczak.

Wiech zdradza, że z czasem udało mu się wypracować kilka mechanizmów, które chronią go przed uległością wobec presji hejterów.  

– Przede wszystkim uświadomiłem sobie, że celem hejterów nie jest dowiedzenie swoich racji a sprawienie tego, żebym poczuł się źle. Uznałem, że nie będę dawał im tej satysfakcji, dlatego nie biorę do siebie tych ataków – podpowiada.  

Wiech reaguje tylko na najmocniejsze ataki, które w jego odczuciu, przekraczają granice prawa. Robi to na dwa sposoby – albo sugeruje hejterowi opamiętanie się, albo sięga po pomoc prawną. 

W kwietniu br. sąd pierwszej instancji skazał nieprawomocnie jednego z użytkowników portalu X na trzy miesiące ograniczenia wolności oraz karę finansową i nakazał mu przeproszenie Wiecha za słowa, które kierował pod jego adresem.

– Rozwiązanie sporu z hejterem sądownie niesie za sobą aspekt odstraszający oraz wyznacza pewne ramy. Obserwuję, że po podjętych przeze mnie działaniach prawnych spada liczba brutalnych ataków na mnie – podsumowuje dziennikarz.  

Czytaj więcej: Agora musi przeprosić prawniczkę za hejterskie wpisy

Jadczak uważa, że od redakcji zależy, czy dziennikarze będą w stanie działać w warunkach hejtu. Powinny one wspierać swoich dziennikarzy i w jakiś sposób walczyć z tym zjawiskiem. 

– Na razie, jeżeli chodzi o polskie redakcje, jest to mocno zaniedbane, problem jest lekceważony. U nas w Wirtualnej Polsce też dopiero z czasem zauważyliśmy ten problem - przyznaje. Niektóre redakcje zapewniają już jednak dziennikarzom możliwość konsultacji psychologicznych. 

Dołącz do dyskusji: "To odbiło się na mojej psychice". Skrajnie hejtowani dziennikarze opowiadają o pracy i życiu

39 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
...
Błąd nawet w tytule artykułu:
"Skrajnie hejtowani dziennikarze opowiadają pracy i życiu"

Pani Radektor - proszę przeczytać jeszcze raz i spróbować znaleźć czego w tym zdaniu brakuje.

Ludzie...
21 5
odpowiedź
User
Rafal Niemasera
Biedactwa Soroszowe. Wystarczy nie być presstytutką na zamówienie
42 16
odpowiedź
User
autor
Hejt to straszna rzecz, ale żeby nie nam nie umknęło: każdy kto miał z kontakt z Jadczakiem i Stanowskim, wie że to szuje i zwyczajnie źli ludzie.
46 27
odpowiedź