"Baza umarłych, trumienki, zimny bufet". Tak redakcje szykują się na śmierć ważnych osób
Większość sprawnych redakcji już przygotowała materiały na wypadek śmierci papieża Franciszka. W różnych newsroomach różnie się to nazywa, ale zasada działania jest taka sama. Trzeba być gotowym, by o “godzinie zero” mieć materiał jak najszybciej. Tego typu sylwetki są przygotowywane od lat. – Zbieranie tego typu materiałów to nie „hienowatość” ani jakieś złowróżbne działania mediów. To po prostu profesjonalne działanie, uwzględniające mechanizmy, jakimi się rządzą media i potrzeby odbiorców – tłumaczy Robert Feluś, dziennikarz, wykładowca Uniwersytetu SWPS, były naczelny “Faktu” i "Wprost”.

Od mediów oczekuje się natychmiastowej reakcji na ważne wydarzenia, w tym te dotyczące śmierci kluczowych osobistości. Czasami kluczowe są nawet nie minuty, co sekundy. Kto będzie pierwszy, ten zgarnia premię za pierwszeństwo. A skoro na coś można się przygotować, to newsroomy to robią.
Jest kilka grup takich “gotowców”. Jedne dotyczą bardzo znanych osób, o których stanie zdrowia od dawna wiadomo, że mogą w każdej chwili umrzeć, a ich śmierć zdominuje media na kilka dni. – Wtedy przygotowuje się nie tylko krótkiego newsa o śmierci, ale od razu kilka tekstów, które są tzw. “bokami”. Na przykład nieznane fakty z życia, przypomnienie kluczowych decyzji, cytaty z ostatniego wywiadu przed śmiercią. Czasami te teksty czekają “w zamrażarce” wiele miesięcy lub lat – mówi nam jeden z wydawców portalu internetowego z wieloletnim doświadczeniem. BBC miało nawet gotowy cały oficjalny protokół na wypadek śmierci królowej.
Drugie są bardziej “nagłe”. Tu np. przypadek papieża Franciszka, którego stan zdrowia nagle się pogorszył i media wiedzą, że w każdej chwili może paść oficjalny komunikat w tej sprawie.
– Media funkcjonują w środowisku ogromnej konkurencyjności, duża redakcja newsowa musi być przygotowana na to, żeby być pierwszą, która opublikuje materiał, nie tylko komentujący śmierć danej osoby, ale i przykuwający uwagę. Redakcje walczą o prym w publikowaniu informacji, ponieważ zależy im na byciu źródłem informacji, budowania własnej opiniotwórczości i cytowaniu przez inne media – mówi dla Wirtualnemedia.pl Sebastian Bykowski, wiceprezes Instytutu Monitorowania Mediów.
W każdej rozsądnej redakcji jest lista osób publicznych, znaczących zwłaszcza dla kraju, które mogą odejść w niedalekiej przyszłości i w przypadku których warto być przygotowanym w postaci gotowych materiałów.
– Nie wierzę, żeby duże, opiniotwórcze redakcje nie miały przygotowanego chociażby wstępnie opracowanego dossier, zawierającego dokonania tych osób. Zapewne w przypadku papieża Franciszka redakcje są w pełni przygotowane w sytuacji jego śmierci. Podejrzewam, że to samo dotyczy najważniejszych polityków lub znanych osób, biorąc pod uwagę doniesienia o stanie ich zdrowia. Lepiej mieć przygotowany wcześniej rzetelny, przemyślany podkład niż robić to naprędce i popełnić szereg błędów – mówi nam dr hab. Adam Szynol, medioznawca, kierownik Zakładu Dziennikarstwa w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Wrocławskim
Jeden z dziennikarzy, który ma 15 lat doświadczenia w mediach wspomina, jak kiedyś podczas rozmowy z szefem w ramach ćwiczenia i udowodnienia, że nadaje się na wydawcę musiał od ręki wymyślić 5 tematów, które zamówiłby w newsroomie w momencie, gdyby pojawiła się nagła i niespodziewana informacja o śmierci Jarosława Kaczyńskiego. – Tutaj gotowca nie robiliśmy, bo nie było realnych przesłanek do tej sytuacji, ale powstał nawet cały plan działania na wypadek takiej sytuacji. Tak, żeby nie tracić czasu na zastanawianie się, tylko od razu działać – wspomina.
Baza ludzi umarłych
Zresztą nie tylko redakcje przygotowują zawczasu tego typu materiały, bo robią to także same działy komunikacji czy PR w firmach.
– Tego typu sytuacje są niczym innym jak przygotowaniem się na momenty kryzysowe. Procedury te działają nie tylko w mediach, ale i w biznesie, kiedy to działy PR czy komunikacji marketingowej mają wdrożone gotowe rozwiązania na wypadek sytuacji kryzysowej w tym np. śmierci prezesa firmy. Firmie zależy na tym, żeby zareagować jak najszybciej na zainteresowanie mediów wywołane odejściem szefa czy kluczowego pracownika – wskazuje Bykowski.
Redakcje korzystają również z ‘teczek’ przygotowanych przez agencje prasowe, w tym naszej rodzimej Polskiej Agencji Prasowej.
– Mamy listę ważnych osób - ‘bazę ludzi umarłych’ - na śmierć, których jesteśmy przygotowani. Od dawna zbieramy i aktualizujemy materiały podsumowujące sylwetki tych osób. Znaczenie ma tu podeszły wiek i inne okoliczności sugerujące, że wkrótce zajdzie konieczność nadania informacji o odejściu takiej osoby – wyjaśnia dla Wirtualnemedia.pl Wojciech Tumidalski, redaktor naczelny Polskiej Agencji Prasowej.
Tumidalski tłumaczy, że PAP zawsze musi być gotowy na wszelkie okoliczności, bo wymaga się od niego najszybszej reakcji. – Tym bardziej dotyczy to śmierci ważnych osobistości z kraju i ze świata. Z naszego serwisu korzystają liczne redakcje krajowe i zagraniczne, które opierają się na naszych informacjach oraz backgroundach – dodaje.
Redakcje przygotowane na śmierć papieża
Aktualnie tematem numer jeden w tej kwestii jest stan zdrowia papieża Franciszka, i co za tym idzie, ewentualność jego śmierci. Przy tak ważnej osobistości, redakcje nie mogą sobie pozwolić na jakikolwiek poślizg.
– W przypadku papieża mamy materiały z kraju i od naszej rzymskiej korespondentki. To nie tylko biograficzna sylwetka, ale też analiza jego dokonań na polu teologicznym czy polityczno-międzynarodowym, przypomnienie w jaki sposób został wybrany. Jest też opis watykańskich procedur na wypadek śmierci papieża oraz wyboru jego następcy –tłumaczy Tumidalski.
Przygotowania wyglądają inaczej, zależnie od rodzaju medium. Portal internetowy ma łatwiej niż telewizja.
Jeden z wydawców telewizyjnych, który woli pozostać anonimowy, wyjaśnia w rozmowie z Wirtualnemdia.pl, że alarmujący stan zdrowia papieża spowodował mobilizację wielu redakcji newsowych, które przygotowują, a raczej – na tym etapie – dopracowują, pakiet materiałów na wypadek śmierci papieża.
– W stacji, w której aktualnie pracuję, mamy przygotowane nagrania, opracowany specjalny scenariusz, oprawę studia, a nawet stroje dla prowadzących – wyjaśnia wydawca.
Wydawca dodaje, że w przypadku papieża, redakcje są przygotowane na dwa scenariusze – śmierć lub abdykacja – i w obydwu sytuacjach ma przygotowane niezależne paczki materiałów.
– W przypadku abdykacji wchodzimy w politykę watykańską i centrum informacji stanowiłoby oczekiwanie nowego papieża. Natomiast w przypadku śmierci kluczowy jest element emocjonalny, m.in. epitafia, czarne, żałobne barwy – zdradza.
Czytaj więcej: Papież Franciszek kończy 87 lat
Materiały o Janie Pawle II bezprecedensowe
Jak przyznają nasi rozmówcy, dotychczas bezprecedensową sytuacją był rok 2005, czyli masowe i szczegółowe przygotowanie materiałów na wypadek śmierci papieża Jana Pawła II.
– Ogromnym poruszeniem była choroba Jana Pawła II i jeżeli chodzi o przygotowania mediów do dnia śmierci i emisji materiałów podsumowujących sylwetkę papieża, to było to wydarzenie bez precedensu. Zresztą redakcje miały wtedy bardzo dużo czasu na zebranie materiałów, które będą do opublikowania po śmierci papieża. Pamiętam, że nie wychodziłem wtedy z pracy przez 3 dni, ponieważ byłem odpowiedzialny za przygotowanie materiałów dla naszych prezenterów – wspomina nasz rozmówca.
– Sam pamiętam jak w drugiej połowie lat 90. centrala „Super Expressu” wysłała mnie, reportera z krakowskiego oddziału, do Niegowici, wsi, w której Karol Wojtyła był na pierwszej parafii zaraz po święceniach. Zrobione tam materiały trafiły do szuflady, bo były robione na wypadek gdyby papież umarł. Było to dobrych kilka lat przed odejściem Ojca Świętego, ale już było wiadomo, że nie jest najlepiej z jego zdrowiem. Dlatego redakcja postanowiła się przygotować na okoliczność śmierci papieża – wraca do przeszłości Robert Feluś.
Feluś dodaje, że rozmówcy nie wiedzieli w jakim celu zbiera materiały, więc najtrudniejszą sytuacją była odpowiedź na tradycyjne w takich razach pytanie: „A kiedy to pójdzie, panie redaktorze?”.
– Musiałem wtedy odpowiadać dość wymijająco, sugerując że materiały mogą przydać się do jakiegoś większego artykułu, kiedyś, w przyszłości etc. – wyjaśnia.
Czytaj więcej: Ludzie mediów wspominają Jana Pawła II - podsumowanie
Co z przeleżanymi materiałami?
Jakie praktyki stosują redakcje, żeby materiały, które przeleżały kilka lat nie zdezaktualizowały się?
Inny wydawca telewizyjny, który również zastrzegł sobie anonimowość, wyjaśnia to na przykładzie materiału dotyczącego prezydenta USA Jimmiego Cartera, który zmarł z końcem 2024 roku.
– W pewnym momencie, gdy był wolny slot, nasza korespondentka pojechała do miejscowości, z której pochodził i nagrała osoby opowiadające o Carterze. Nagrywała ich we wnętrzach, czyli bez wskazanie na porę roku czy pogodę, tak by materiał obronił się w każdym momencie. Miało to miejsce na cztery miesiące przed śmiercią prezydenta – opowiada.
Materiał tego typu nie zawiera ‘setek’:
– Mamy taką listę osób, zarówno z Polski jak i zagranicy, czyli materiały offowe na temat danej osoby, ale bez setek. Jest to materiał na zasadzie: kim była, co zrobiła, archiwalne wypowiedzi tej osoby. Te materiały będą nam potrzebne w tzw. pierwszym rzucie – wyjaśnia.
Zdarza się jednak, że pewne wcześniej przygotowane materiały dezaktualizują się, a właściwie podlegają pewnej korekcie.
Jak przyznaje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl jeden z pracowników Polskiej Agencji Prasowej, który woli pozostać anonimowy, PAP przez kilka ostatnich lat działała inaczej niż klasyczna agencja prasowa, inaczej też pisała o różnych postaciach i wydarzeniach historycznych.
– Teraz wróciliśmy do poprzedniej działalności i wiemy, że musimy zaktualizować niektóre sylwetki, np. Lecha Wałęsy – wyjaśnia.
Dodaje także, że opis niektórych sylwetek na pewno dziś wyglądałby inaczej, niż w chwili śmierci takiej osoby.
– Przykładem niech będzie choćby Jan Paweł II – doprecyzowuje.
Przedwczesne uśmiercanie
Takie przygotowania, zwłaszcza w przypadku portali, mogą doprowadzać do wpadek. I to nietypowych. Kilka długich lat temu jeden z portali poza artykułami miał przygotowany nawet specjalny tag na wypadek śmierci jednej osoby. – Z jakiegoś powodu wyszukiwarka Google zaindeksowała im tego taga “imię i nazwisko nie żyje”. Pamiętam, że wzbudziło to spore oburzenie u osób, które nie znały kuchni medialnej. Choć żaden artykuł nie był opublikowany, to taki tag w Google wzbudził sporo zamieszania – wspomina jeden z wydawców portalu internetowego.
Dołącz do dyskusji: "Baza umarłych, trumienki, zimny bufet". Tak redakcje szykują się na śmierć ważnych osób