„Libacja na skwerku” ma 15 lat. „Musiałam coś wrzucić do sieci”
15 lat temu na portalu „Gazety Wrocławskiej” ukazał się kultowy tekst „Libacja na skwerku”. – Musiałam coś wrzucić do sieci, a nic innego nie miałam. Atmosfera w pracy nie była przyjemna, więc popełniłam swoje słynne dzieło – wspominała autorka artykułu. – To samorodek banalności, który się pojawił i wszystkich ucieszył – ocenia medioznawca dr hab. Jacek Wasilewski.

Prosty i krótki artykuł opublikowany 21 sierpnia 2010 r. na portalu „Gazety Wrocławskiej” pt. „Wrocław: Libacja na skwerku” początkowo nie wydawał się być publikacją, która może wywołać tak duże zainteresowanie w całym kraju.
„Policjanci dostali dzisiaj zgłoszenie, że na skwerku w jednym z wrocławskich parków grupka mężczyzn pije alkohol. Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, okazało się, że nikogo tam nie ma” – tak brzmiał tekst publikacji.
– To samorodek banalności, który się pojawił i wszystkich ucieszył – powiedział PAP w 15. rocznicę powstania tekstu-fenomenu medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego, dr hab. Jacek Wasilewski. Tekst o „libacji na skwerku” na wrocławskim Nadodrzu przy skrzyżowaniu ulic Trzebnickiej i św. Wincentego zyskał ogromną popularność w internecie, bijąc wszelkie rekordy, jeżeli chodzi o liczbę odsłon w historii publikacji gazety.
W czasie, w którym powstawał popularny artykuł, dyżur w gazecie trwał 12 godzin, a dziennikarz był zobowiązany do napisania czterech materiałów dotyczących życia miasta w ciągu jednej godziny.
Autorka „Libacji na skwerku”: artykulik jest po prostu śmieszny
Autorką tekstu była 22-letnia wówczas Martyna Jurkiewicz, która posługiwała się pseudonimem „MJU”. Jak powiedziała w rozmowie z „Super Expressem”, wiedziała, że ta depesza to zaprzeczenie wszystkiego, co ma związek z dziennikarstwem. „Musiałam coś wrzucić do sieci, a nic innego nie miałam. Atmosfera w pracy nie była przyjemna, więc popełniłam swoje słynne dzieło” – zaznaczyła w wywiadzie.
„Gdy wspominam »Libację«, to przede wszystkim bardzo się śmieję. Ten artykulik jest po prostu śmieszny. No i niech będzie przestrogą dla różnych szefów, żeby tak nie cisnęli podwładnych, bo wtedy różnie może się skończyć” – dodała. Autorka tekstu niedługo po publikacji zrezygnowała z pracy w mediach. Zajmowała się PR-em, startowała w wyborach na sołtysa miejscowości, z której pochodzi, oraz przewodniczyła kołu gospodyń wiejskich.
Publikacja zyskała ogromną popularność, która nie słabnie do dziś. Stała się również przedmiotem dyskusji o jakości pracy dziennikarzy.

Z powodu AI więcej chaosu językowego
Według eksperta UW stało się tak, ponieważ tekst był „odejściem od gatunku”. – Można powiedzieć, że takie teksty, które są dosyć odchylone od tego schematu, którego oczekujemy, mogą zdobywać popularność – powiedział. Wasilewski odniósł się do wyzwań stojących przed mediami, zwłaszcza w kontekście rozwoju sztucznej inteligencji. – Widzę tyle samo złych, jak i dobrych stron sztucznej inteligencji w dziennikarstwie – powiedział.
– Sposób agregowania tekstów z różnych stron świata i wykrywania w nich pewnych trendów może być bardzo pomocny dziennikarzom, którzy wiedzą, jak zadać pytanie i mają na tyle dużą wiedzę, by zadać je tak, by sztuczna inteligencja umiała połączyć kropki – powiedział. Dodał, że AI jako researcher, zwłaszcza jeżeli zawiera procedurę sprawdzania autentyzmu, jest bardzo pomocny.
Jak powiedziała PAP antropolożka technologii z Uniwersytetu SWPS, dr Ada Florentyna Pawlak, w wyniku stosowania sztucznej inteligencji będziemy obserwować większą elastyczność stylów i rejestrów językowych, ale także ich chaotyzację.
– Może pojawić się skłonność do akceptowania informacji bez weryfikacji, jeśli są podane w atrakcyjnej, narracyjnej formie z ekranu. Narracje mogą stawać się bardziej modulowane przez strukturę interfejsu, a rytm tury pytanie-odpowiedź będzie odciskał się na fabule – powiedziała. Jak dodała, formy „chat fiction”, scenariusze narracyjne projektowane wspólnie z botami i memetyka platform będą tworzyć nowe gatunki literacko-komunikacyjne.
– Idziemy w bardzo dobrą stronę, jeżeli chodzi o automatyczne i natychmiastowe sprawdzanie kłamstwa i mam nadzieję, że powstaną takie nakładki AI-owe, które kłamstwo od razu będą w stanie zweryfikować – skomentował medioznawca.
„Libacja na skwerku” jako mem
Na Facebooku organizowane są wydarzenia wspominające „libację na skwerku”. Jednym z nich jest spotkanie w opisanym w słynnej publikacji miejscu we Wrocławiu – chęć uczestnictwa potwierdziło ponad tysiąc osób.
– Na 15. rocznicę chcieliśmy zrobić wydarzenie, aby przypomnieć mieszkańcom Wrocławia, że jest taki skwerek, i żeby zgromadzić jak najwięcej osób – powiedział PAP Jakub Sztandera, organizator wydarzenia. – Kiedyś to może śmieszyło, ale teraz to okazja, aby poznać nowe osoby i razem „świętować” rocznicę. Dodał, że warunek jest jeden – kiedy przyjedzie policja, nikogo ma już nie być – zgodnie z treścią artykułu.
Dołącz do dyskusji: „Libacja na skwerku” ma 15 lat. „Musiałam coś wrzucić do sieci”
"Nołnejm X po 3 miesiącach opuszcza redakcję KZ"
I tak w kółko, ad nauseam. Pewien memiczny portal dumnie kontynuuje najlepsze tradycje polskiego dziennikarstwa.