Stojak zamiast dziennikarza. Lepsza zmiana w Radiu Szczecin [FELIETON]
Różne formy kapitulacji dziennikarskiej zdarzyło mi się obserwować. Ale tak spektakularnej, że dziennikarz z własnej woli zamienia się w stojak od mikrofonu, nie widziałem. Dopóki nie obejrzałem „wywiadu” redaktora Sebastiana Wierciaka z Grzegorzem Braunem w Radiu Szczecin – pisze w felietonie Tomasz Wojtas

Jakbym nie widział tego na własne oczy i nie słyszał na własne uszy, nie uwierzyłbym za nic na świecie.
Do studia Radia Szczecin został zaproszony europoseł Grzegorz Braun, ze słuchaczami przywitał się charakterystycznym dla niego „szczęść Boże”. Po czym usłyszał, że redaktor Sebastian Wierciak tak mocno nie zgadza się z jego poglądami, że nie zada mu żadnego pytania, tylko na prawie dziesięć minut zamienia się w stojak od mikrofonu. A tak w ogóle zaprosił go jedynie dlatego, że rozgłośnia jest otwarta na przedstawicieli wszystkich opcji politycznych.
Mamy w pełni kampanię wyborczą. Startuje w niej Grzegorz Braun, na którego w zeszłym roku w wyborach do europarlamentu zagłosowało ponad 115 tys. osób. Więc pewnie da radę zebrać 100 tys. podpisów poparcia potrzebnych do zarejestrowania swojej kandydatury w wyborach prezydenckich.
W polityce zagranicznej dzieją się rzeczy przełomowe, waży się los Ukrainy, zmieniają relacje USA z Unią Europejską, co może mieć duże znaczenie dla bezpieczeństwa i gospodarki Polski. U samego Brauna też coś się działo – zaliczył kolejny eksces, tym razem w europarlamencie.
CZYTAJ TEŻ: Zaskakujący „wywiad” z Braunem w publicznym radiu. Prowadzący nie zadał żadnego pytania
W tematach rozmowy można więc przebierać jak w ulęgałkach, pytania do europosła aż cisną się na usta. To nie jest karkołomne zadanie, nawet wobec tak sprawnego retorycznie polityka jak Grzegorz Braun. Ale redaktor Wierciak wolał dumnie milczeć.
„Nie mam do pana pytań i co mi pan zrobi?”
Wypada przypomnieć banalne prawidła, które nawet nie są przedstawiane w czasie studiów dziennikarskich, tylko znane średnio rozgarniętemu licealiście interesującemu się mediami. Rolą dziennikarza nie jest ani wymiana uprzejmości z lubianym politykiem ani bojkotowanie polityka, którego nie znosi. Obowiązkiem jest za to próba uzyskania od rozmówcy informacji czy opinii na tematy, które uznaje za istotne, które są ważne dla odbiorców.
Tymczasem w Radiu Szczecin doszło do sytuacji kuriozalnej. Kandydujący na najwyższy urząd w państwie polityk przygotowuje się do rozmowy, a w studiu słyszy od dziennikarza, co z własnej woli zamienił się w stojak pod mikrofon: „Nie mam do pana pytań i co mi pan zrobi?”. I tak dobrze, że Braun nie domagał się od dziennikarza stojaka jakichś pytań, bo ten musiałby mu odpowiedzieć: „Cham się uprze i mu zadaj. No skąd wezmę, jak nie mam?” (jakby ktoś jakimś cudem nie znał – poniżej ta scenka w oryginale).
Dziennikarz stojak myślał, że samą swoją deklaracją pokaże, jaki ten Braun ze swoimi poglądami jest trędowaty, jak mocno na marginesie debaty publicznej. A, zapewne niechcący, wyświadczył mu przysługę, na jaką europoseł nie może liczyć nawet w najbardziej przychylnych dla niego mediach: darmowy czas reklamowy. To, co miało być stygmatyzowane jako marginalne, zostało wyeksponowane na antenie.
O zgrozo, dziennikarz bez ogórek zapewnił Brauna, że nie będzie mu przerywał, żeby ten „mógł przekonać potencjalnych wyborców do oddania na niego głosu”. Szanowny redaktorze stojaku, media i dziennikarze nie są po to, żeby dawać politykom czas do autopromocji. Są po to, żeby kontrolować ich działania, w imieniu swoich odbiorców uzyskiwać informacje, dopytywać o istotne społecznie sprawy. Ale żeby to robić, trzeba nie bać się zadawania pytań.
Swoją drogą ciekawe, jak Państwowa Komisja Wyborcza zaklasyfikuje te prawie 10 minut monologu Brauna na antenie Radia Szczecin. Moim zdaniem to praktycznie materiał promocyjny, tyle że w trakcie audycji redakcyjnej. Do tego taki, za który kandydat nie musiał płacić nawet złotówki. Ot, szczodry gest sympatycznego redaktora stojaka. W zasadzie Radio Szczecin powinno jednak za ten „wywiad” wystawić komitetowi wyborczemu Brauna fakturę ze sporą kwotą.
Co to zresztą za kryterium: całkowicie się z tobą nie zgadzam, więc nie będę zadawał ci pytań? Sięgnijmy do klasyki dziennikarskiej. Taka Teresa Torańska w czasie karnawału Solidarności i stanie wojennym dała radę porozmawiać z liderami władzy komunistycznej, chociaż w tytule swojej książki „Oni” zaakcentowała dystans wobec nich. Oriana Fallaci przeprowadziła wywiady z Chomeinim, Xiaopingiem czy Kadafim.
Jasne, gdzie Torańska i Fallaci, a gdzie redaktor stojak. Ale i Krzysztof Stanowski zdołał ostatnio pogadać z Januszem Walusiem. Dopytać go o poglądy, okoliczności i motywacje popełnionej zbrodni, a przy tym zdystansować się od jego stanowiska, rasizm nazwać wprost rasizmem.
Pójdę dalej: nawet holeckie i adamczykowskie „dziennikarstwo” w apogeum kurszczyzny w mediach publicznych nie polegało na tym, że widzowie oglądali monologi polityków, nieskrępowane niczym poza limitami czasowymi. Oczywiście, ci wówczas rządzący słyszeli od redaktorów zwykle coś w stylu: „rząd wprowadził kolejną cudowną zmianę, na czym ona polega?” oraz „tylko że ta wredna, zdradziecka opozycja twierdzi, że…”. A ci z opozycji – na odwrót, no i dużo częściej im przerywano.
Ale i tak politycy musieli odnieść się do stanowiska swoich adwersarzy, a widzowie przy okazji je poznawali. A w Radiu Szczecin nic: żadnego kontrapunktu, żadnego zdania drugiej strony, tylko redaktor stojak dumnie milczy ze swoich Himalajów moralnych i słucha czegoś, z czym kompletnie się nie zgadza.
„Mówta, co chceta, ja jestem ponad to”
Nic dziwnego, że Braun – jak już wyszedł z krótkiego osłupienia tym, że nie usłyszy, żadnego pytania – uśmiechnął się i przytomnie spytał, ile ma czasu na wypowiedź. Na pytania nie nalegał, bo one dla polityków nie są tym, czym u Barei był własny płaszcz z paszportem w kieszeni.
Przeciwnie: dla polityków im mniej pytań, a już zwłaszcza tych dociekliwych, tym lepiej. A zupełny brak pytań to „polityczne złoto”. Można mówić, co ślina na język przyniesie. Podkreślić wątki, które są akurat w przekazach dnia, pominąć te niewygodne dla siebie. Skoro dziennikarz stojak prezentuje postawę: „mówta, co chceta, ja jestem ponad to”.
Chociaż nie do końca „co chceta”. Dziennikarz stojak na początku buńczucznie zapowiada, że przerwie Braunowi, jeśli ten zdecyduje się na „próby wygłaszania haseł antysemickich, ksenofobicznych czy nietolerancyjnych”.
Pal licho, że Braun w jednym z pierwszym zdań twierdzi, że „władze warszawskie głupio i zdradziecko wyprzedały naszą suwerenność, w dziedzinie gospodarczej, do eurokołchozu”. Aż korci, żeby to skontrować, zapolemizować, a przynajmniej dopytać, komu i na jakiej podstawie europoseł stawia zarzut zdrady państwa. Jak czuje się jako członek organu ustawodawczego owego „eurokołchozu”, pobierając za to wynagrodzenie.
Zaraz potem Braun mówi o „imporcie uchodźców-nachodźców”. Nie wiem, od kiedy uchodźcy są towarem, który się importuje. Domyślam się natomiast, że w stojaku pod mikrofon, w który zamienił się redaktor Radia Szczecin, nastąpiła chwilowa awaria rejestrowania głosu, skoro nie zareagował na te słowa.
Podkreślmy, że ów redaktor nie jest w Radiu Szczecin redaktorem szeregowym, tylko naczelnym. Zadziwiające standardy dziennikarskie pokazuje swoim podwładnym. Na początku „rozmowy” z Braunem zapewnia, że radio pod jego kierownictwem ma być „rzetelne i obiektywne, a tak zwana wajcha będzie pośrodku”. A zaraz potem ze stricte subiektywnych pobudek traktuje wybranego polityka inaczej niż pozostałych.
Na miejscu innych polityków, a już na pewno kandydatów w wyborach prezydenckich, słałbym teraz pisma do naczelnego Radia Szczecin: „W czasie porannych wywiadów nie życzę sobie, żeby zadawano mi jakiekolwiek pytania. Oczekuję, że tak samo jak Grzegorz Braun dostanę możliwość swobodnej wypowiedzi przez cały czas audycji”. Jak równość i obiektywizm, to wobec wszystkich.
Chociaż jak w szatni u Barei
Praca dziennikarzy różnych specjalizacji bywa orką na ugorze. Monice Olejnik zdarzało się kończyć wywiady przed czasem, bo rozmówcy albo nie chcieli odpowiadać na któreś z pytań, albo mówili coś, co wybitnie jej się nie podobało. Dariusz Szpakowski swego czasu powiedział w trakcie transmisji, że nie ma już siły dalej komentować meczu naszych piłkarzy, bo tak marnie grali. Ale oboje jednak próbowali, inaczej niż w Radiu Szczecin nie wywiesili od razu białej flagi. Nawet przed meczem naszych piłkarzy z futbolową potęgą ani rozmową liberalnej dziennikarki z prawicowym politykiem.
Nawet ten szatniarz u Barei – jaki był, taki był, ale pracował i każdego gościa z numerkiem obsłużył. Nie dla każdego miał jego własny płaszcz, ale jakiś podał, nie trzeba było radzić sobie samemu. Fajnie, gdyby Radio Szczecin trzymało chociaż poziom tamtej szatni. Nie ten zestaw pytań, to inny, ale o coś zapytajmy tego gościa w studiu.
A zupełnie poważnie: naczelny odpowiada za całą redakcję i wszystkie przygotowane przez nią materiały. Może je dowolnie przydzielać różnym dziennikarzom. Skoro więc sam ma przeprowadzić rozmowę z politykiem, którego nie akceptuje do tego stopnia, że przez gardło nie przejdzie mu żadne pytanie, może wyznaczyć do wywiadu inną osobę z redakcji. Takie wyjście z sytuacji przychodzi do głowy po minucie niezbyt intensywnego myślenia. Na pewno jest o niebo rozsądniejsze i korzystniejsze dla słuchaczy niż pożal się Boże happening na antenie.
W mediach publicznych od ponad roku mnóstwo się zmieniło. Ale jeśli ta lepsza zmiana po dobrej zmianie ma polegać na tym, że dziennikarze wybierają sobie, którego z polityków zaszczycą pytaniami, a wobec którego zamienią się w stojak pod mikrofon, to ja już chyba wolę tę dobrą zmianę. Albo najnowszą: sztuczna inteligencja zamiast ludzi. Prawdopodobnie będzie taniej, a na pewno bardziej profesjonalnie niż w Radiu Szczecin.
PS Kto ciekaw, jak wygląda wywiad z Grzegorzem Braunem przeprowadzony przez dziennikarza niestojaka – może zerknąć do poniższej rozmowy Marcina Zaborskiego sprzed 10 lat w radiowej Trójce.
Dołącz do dyskusji: Stojak zamiast dziennikarza. Lepsza zmiana w Radiu Szczecin [FELIETON]
Hahahahahahahaha
Wirtualne Miernoty
Panie Tomaszu - za mody Pan jest, by być już tak bardzo zgorzkniałym. Uśmiechu życzymy :-)
Wiosna idzie :-)