Czy finał „Stranger Things” czekają te same błędy co „Grę o tron”?
Showrunnerzy hitu Netfliksa są świadomi błędów jakie popełnili twórcy „Gro o tron” i deklarują, że starannie dbają o to, aby uniknąć finału w stylu głośnej produkcji HBO. Do końca roku potrwają zdjęcia na planie zdjęciowym popularnego serialu giganta streamingu.

Netflix i braci Duffer wciąż pracują nad ostatnim sezonem „Stranger Things”. Nie znamy jeszcze daty premiery sezonu piątego, ale obsada i ekipa zna już zakończenie serialu i mówi, że był to rollercoaster emocji dla wszystkich zaangażowanych w projekt.
Montażysta serialu „Stranger Things”, Dean Zimmerman, w rozmowie z amerykańskim serwisem Screen Rant powiedział: - „Stranger Things” jest w pełnym rozkwicie i jest większe, niż ktokolwiek kiedykolwiek sobie wyobrażał. Zawsze zadziwia mnie, jak niesamowicie genialnie bracia Duffer wymyślają nowe i bardziej szalone sposoby, aby to osiągnąć. Ich misja polega na tym, aby w ostatnim sezonie doszło do miękkiego lądowania, czyli zupełnie inaczej niż w przypadku „Gry o tron”. Bracia Duffer nie zadowolą się niczym innym niż perfekcyjny finał. Mogę więc zapewnić, że nie będziecie zawiedzeni i z całą pewnością będziecie mieli co oglądać – wyjaśnił.
Wraz z niesławnym zakończeniem „Gry o tron”, serial został ostro skrytykowany za sposób prowadzenia fabuły i postaci. Jako że „Stranger Things” jest tak samo uwielbiany i z pewnością wydaje się dorównywać „Grze o tron” pod względem popularności, łatwo pomyśleć, że zakończenie serialu Netfliksa mogłoby zaliczyć te same błędy. Jednakże komentarze Zimmermana sugerują, że Dufferowie poświęcają więcej uwagi temu, jak kończy się każdy wątek i jak rozwijają się postacie. Montażysta deklaruje, że żadna postać nie zostanie pominięta i żaden wątek nie zostanie zapomniany.
Amerykański serwis ComicBook we wrześniu rozmawiał z Davidem Harbourem, który występuje w „Stranger Things” w roli Jima Hoppera. „[Sezon czwarty] był sezonem pełnym wyzwań z wielu powodów. Największym była pandemia i skutki, jakie wywołała w naszej branży” – wyjaśnił Harbour. „To było naprawdę trudne. Musiałem też zrobić wiele dziwnych rzeczy, żeby schudnąć do roli” – dodał aktor.
„Myślę, że to niesamowite przeżycie dla nas wszystkich. To znaczy, te dzieciaki miały 11 lat, kiedy zaczynaliśmy kręcić, teraz mają 20 lat, golą się i nie są już dziećmi. Finn [Wolfhard - grający Mike'a - przypis red.] właśnie wyreżyserował własny film. Myślę, że wszystko zatoczyło koło... Mieli 11 lat, dorastali i walczyli z tym potworem. [We wspólnym czytaniu finałowego scenariusza] było coś naprawdę głębokiego, szczerego, bolesnego i słodko-gorzkiego. […] Pamiętam, że skończyliśmy to czytać i to było jak przypomnienie o rodzinie. Tym właśnie jest ten serial dla nas wszystkich, a zakończenie jest co najmniej intensywne” – podsumował Harbour.
Serial „Stranger Things” dostępny jest na platformie Netflix.

Newsletter






Sales&More i Bank Pekao S.A. wkraczają do gry! Sukces kampanii „Jak nie teraz, to kiedy… wbijesz na wyższy level?”
Serwisy społecznościowe, których już nie ma. Czego nas nauczyły?
Będzie wielki powrót do „Szkła kontaktowego”?
Filip Chajzer ponownie w „Dzień Dobry TVN”. Kolejne powroty na jubileusz programu 



Dołącz do dyskusji: Czy finał „Stranger Things” czekają te same błędy co „Grę o tron”?
Żenujące.