Anatomia clickbaitu. Jak w mediach "produkuje się" klikalne nagłówki i co naprawdę myślą o nich dziennikarze
“Nie uwierzysz co się stało. Znany aktor nie żyje. Wielka zmiana, możesz stracić pieniądze. PILNE: Wiadomo co z rozejmem, jest odpowiedź Putina. TO miasto będzie hitem wakacji. Inni mogą zazdrościć. ZUS wypłaca dodatek. Wystarczy mieć tyle lat”. I tak dalej – przykłady clickbait'owych tytułów można mnożyć w nieskończoność. Zaglądamy na zaplecze polskich redakcji i wspólnie z doświadczonymi wydawcami robimy anatomię polskiego clickbaitu, który jest uznawany za raka toczącego współczesne media, ale wbrew pozorom nie jest aż tak oczywisty, ponieważ bait baitowy nierówny.
Dołącz do dyskusji: Anatomia clickbaitu. Jak w mediach "produkuje się" klikalne nagłówki i co naprawdę myślą o nich dziennikarze
Ludzie dają się nabierać, niektórzy myślą nawet, że to powazne treści, skoro poważny wydawca je publikuje, ale w końcu król staje się nagi. Discover tez się kiedyś nauczy odróżniać nic nie warte teksty od takich, które coś wnoszą. Już mógłby, gdyby chciał.
Zapytajcie Google czemu jeszcze tego nie robi. Zapytajcie reklamodawców czy maja coś z tego, ze ich reklama, której nawet nikt nie dostrzega, wyświetla się przy takich internetowych śmieciach. Zapytajcie wydawców rzekomo poważnych, jak się czują z nabieraniem tych, których powinni szanować.
Wszyscy w końcu zweryfikują ten model. A Google mógłby jednym ruchem. Wszystkie te głupoty w stylu „Zasiłek dla każdego” pójdą w słuszne zapomnienie lub będą w niszy dla, powiedzmy, słabo wykształconych.
Znany reporter nie żyje.
Wielkie zmiany w dużej telewizji.
Portal medialny zszedł na psy.