Izraelski rząd zalewa polski YouTube propagandą. „Skargi na podobne reklamy na całym świecie”
Od kilku dni na polskim YouTube wielu użytkownikom wyświetlają się reklamy szerzące izraelską narrację na temat tego, co dzieje się w Gazie. Nie wiemy jednak, jaki mają dokładnie zasięg i ile wydano na promocję spotów. – Skargi na podobne rządowe reklamy Izraela od lat mają miejsce na całym świecie. Aktywiści apelują o uznanie takich reklam za wprowadzanie użytkowników w błąd – wskazuje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Jakub Szymik, analityk i założyciel Fundacji Obserwatorium Demokracji Cyfrowej.

Od co najmniej kilku dni wiele filmów na YouTubie oglądane przez miliony Polaków przerywają reklamy rządu Izraela na temat tego, co dzieje się w Strefie Gazie. Niezależne międzynarodowe instytucje zarzucają rządowi Benjamina Netanjahu dokonywanie ludobójstwa w Strefie Gazy. Do oskarżeń przyłączają się już nawet niektóre instytucje izraelskie, jak organizacja praw człowieka B'Tselem oraz oddział „Lekarzy Praw Człowieka”. Dramat w Gazie dotyka głównie dzieci i kobiet.
30-sekundowe spoty zawierają zdjęcia i plansze z komentarzem narratora AI.
Reklama numer 1: „Izrael dopuścił setki ciężarówek, które wjechały do Gazy, a ONZ odmawia rozdzielenia pomocy. Ciężarówki stoją bezczynnie w Gazie, a obok nich rosną góry niewykorzystanych towarów. To jest celowy sabotaż ONZ. ONZ – rozdziel tę pomoc, teraz!”.
Reklama numer 2: „Fake newsy znów się rozprzestrzeniają. To nie jest skutek głodu, to mukowiscydoza. Choroba genetyczna. Izrael ułatwił transport tego chłopca do Włoch 12 czerwca. Jego zdjęcie i kilka innych podobnych są nadal wykorzystywane do szerzenia kłamstw. To nie jest dziennikarstwo. To oszczerstwo”.
Reklama numer 3: „Najważniejsze tytuły medialne rozpowszechniły kłamstwo. BBC, CNN, Daily Express, „The New York Times” posłużyli się zdjęciem ciężko chorego dziecka, żeby rozpowiadać fake news. To dziecko cierpi na rzadką chorobę genetyczną, która dotyka mięśni chłopca. „The New York Times” przyznał się do błędu i po cichu dodał komentarz od redakcji. To nie jest dziennikarstwo, to nieodpowiedzialne powielanie kłamstwa, które rozpala gniew i popycha do nienawiści. Przestańcie powtarzać propagandę Hamasu”.
Reklama numer 4: "Prawie dwa miliardy kilogramów pomocy humanitarnej dostarczone do Gazy w prawie 100 tysiącach ciężarówek. Pomoc przekazywana była od początku w ramach szeroko zakrojonej operacji dla mieszkańców Gazy. W dzień i w nocy Izrael dostarcza żywność, leki i wiele innych rzeczy bez żadnych ograniczeń...".
Zobacz: Regulator chce zmusić YouTube do eksponowania wiadomości czołowych telewizji
Ile wyświetleń ma izraelska propaganda
Opisane spoty emitowane są na polskim YouTube od 25 lipca. Są dostępne nie tylko na kanale YouTube, ale również w formie reklam, którymi przerywane są inne filmy na różnych kanałach. Opłacone spoty pochodzą nie tylko z konta izraelskiej ambasady, ale i tamtejszego ministerstwa spraw zagranicznych.
Spot rządu Izraela
Do chwili publikacji tego tekstu cztery różne spoty na kanale ambasady Izraela tylko do 3 sierpnia (niedziela) miały ponad 30 tysięcy wyświetleń. To jednak tylko odsłony na profilu. Nie wiemy, jak szeroki zdobyły zasięg dzięki płatnej promocji na YouTube.
Propagandowa ofensywa obejmuje nie tylko polskiego YouTube’a – jak podał Bolesław Breczko z „Gazety Wyborczej”, te same co polskojęzyczne spoty, w innych krajach Europy wyświetlono 10 mln razy w trzy dni.
Spoty rządu Izraela, fot. screen z Kanału Zero
Kto je zleca? W bibliotece reklam Google próżno szukać kont czy to izraelskiego ministerstwa spraw zagranicznych lub ambasady w Polsce. W bibliotece reklamodawców znajdujemy jednak Izraelską Agencję Reklamową (Israeli Government Advertising Agency). Na dzień przygotowywania tego materiału (3 sierpnia) zleceniodawca ten emituje na polskim YouTube 16 wariantów spotów. Nie wiemy jednak, ile dokładnie razy w ramach kampanii wyświetlono je polskim użytkownikom. To Google pokaże dopiero za trzy miesiące.
Reklama polityczna na YouTube. Transparentność okazjonalna
Google w pewnym stopniu monitoruje reklamy o charakterze politycznym. Na terenie Unii Europejskiej od 2018 roku transparentnemu monitoringowi podlega jedynie reklama wyborcza, w tzw. raportach przejrzystości reklam politycznych. Dzięki nim każdy zainteresowany obywatel może sprawdzić, kto opłaca reklamy, na kogo zostały stargetowane, a co najważniejsze – kto za nie zapłacił i za ile, Google weryfikuje pod tym kątem każdą partię i polityka, która wykupuje w ich ekosystemie promocję.
To tyle, jeśli chodzi o pełną transparentność reklam politycznych na YouTube. Powyższe zasady nie dotyczą podmiotów spoza Unii Europejskiej.
– Skargi na podobne rządowe reklamy Izraela od lat mają miejsce na całym świecie - ich zakres tematyczny dotyczy zaangażowania kraju na rzecz „pomocy humanitarnej”, krytyki agend ONZ, czy nawet promocji piosenek na Eurowizję. Aktywiści apelują o uznanie takich reklam za wprowadzanie użytkowników w błąd – wskazuje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Jakub Szymik, analityk i założyciel Fundacji Obserwatorium Demokracji Cyfrowej, publikujący m.in. na łamach portalu XYZ.
Dalej ekspert tłumaczy, że izraelscy autorzy „sprawnie balansują na granicy dopuszczalności takich reklam”. – Niektóre z nich wcześniej były zdejmowane przez platformy w związku z przedstawianiem brutalnych obrazów czy zbierania środków na zbrojenia, ale przy tak dużej skali emisji, jest to po prostu ryzyko wliczone w kampanię – mówi nam Jakub Szymik.
Nadzieją na większą przejrzystość reklam o charakterze propagandy politycznej mogłoby być nowe unijne prawo, które wejdzie w życie w październiku tego roku. Cel słuszny – ograniczenie wpływów obcych państw i dezinformacji. W założeniu rozporządzenie obowiązki dotyczące ujawniania informacji o reklamach politycznych, w tym ich finansowania i targetowania oraz zakazuje używania wrażliwych danych do profilowania odbiorców reklam.
Zobacz: Nowe unijne wytyczne ws. reklam politycznych w internecie
Odpowiedzialność bigtechów za propagandę polityczną
Czy będą szanse, że prawo wyeliminuje z naszej cyfrowej przestrzeni zagraniczną propagandę? W kontekście trwającej kampanii Izraela pytamy o to Jakuba Szymika.
– Te reklamy w Polsce nie są emitowane w okresie trzech miesięcy przed wyborami ani nie dotyczą zmian konkretnego prawa. W związku z tym, nawet po wdrożeniu unijnych zasad reklamy politycznej w październiku 2025, może się okazać, że wciąż będą one w obiegu, mimo de facto pochodzenia z kraju trzeciego. Ograniczyć taką reklamę mogłyby bardziej rygorystyczne przepisy krajowe. Trudno jednak zrozumieć, dlaczego nie pojawiają się one w raporcie przejrzystości reklamy politycznej – komentuje założyciel Fundacji Obserwatorium Demokracji Cyfrowej,
Ekspert na koniec zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt – odpowiedzialności bigtechów za dopuszczane do obiegu polityczne treści. – Platformy cyfrowe mierzą się z zarzutami o systematyczne ograniczanie dostępu do organicznych treści skupionych na kryzysie w Gazie. W związku z wejściem unijnej regulacji reklamy politycznej w życie i zapowiedzianymi zakazami reklamy politycznej na Mecie i Google, można spodziewać się dalszego przeciągania liny o granice polityczności reklam – podsumowuje Jakub Szymik.
Dołącz do dyskusji: Izraelski rząd zalewa polski YouTube propagandą. „Skargi na podobne reklamy na całym świecie”