Słowo na cenzurowanym. Kiedy YouTube ucina zasięgi i demonetyzuje kanały?
Algorytm YouTube’a nie zna się na niuansach – padające w filmie słowo „odwyk” czy „narkotyki” zapala przysłowiową czerwoną lampkę. Dla twórców, którzy chcą mówić o uzależnieniach czy zdrowiu, walka z demonetyzacją filmów i spadkiem zasięgów, to codzienność. Dlatego postanowiłam przyjrzeć się temu, jak algorytm YouTube’a traktuje kanały poruszające wrażliwą tematykę. - Trzeba iść na pewne ustępstwa względem tych wymagań, jednak da się je trochę obejść - przekonuje Maciej Dąbrowski.

– Mam spore podejrzenia że YT bardzo mocno obcina zasięgi naszego podcastu – sztuczna nieinteligencja uznaje za mocne red flagi słowa ćpać, odwyk, ‘narkotyki’ etc. więc słuchajcie, każdy sub, share lubianych przez Was odcinków w socialach, komentarz, like, jest na wagę złota i potrzebujemy teraz takiego wsparcia! – napisał niedawno na Facebooku Jakub Żulczyk, współautor youtubowego kanału „Po odwyku”.
Pisarz współprowadzi kanał z Juliuszem Strachotą, podejmując tematykę trzeźwego życia: – W “Po odwyku” gadamy o tym, jak trzeźwe życie zamienić w przygodę. Jak podnieść się po upadku i jak znowu się nie wywalić. Jak odzyskać stracony czas. Jak zrobić użytek ze wstydu. Jak nie przedawkować spokoju. No i o tym, co ćpać po odwyku.
– W przypadku kanału Jakuba Żulczyka sama nazwa „Co ćpać po odwyku” będzie powodowała problemy ze strony YouTube’a. Nie dziwi mnie więc, że rok temu zdecydowali się na skrócenie do „Po odwyku”. Ja gdy straciłem kanał na rok zdecydowałem się działać na nowym już pod swoim pseudonimem „Mestosław”, żeby uniknąć wrażliwych słów w samym tytule – mówi Wirtualnemedia.pl Damian Sobczyk, twórca kanału „Metosław”.
Postanowiliśmy przyjrzeć się, jak algorytm YouTube’a traktuje kanały poruszające wrażliwą tematykę. W szczególności jak rozróżnia treści negatywne od tych edukacyjnych czy informacyjnych.
Trzeba grać w grę YouTube'a
Maciej Dąbrowski (pseud. Człowiek Warga), twórca youtubowego kanału „Z Dvpy”, przyznaje, że obecnie YouTube praktycznie nie ucina zasięgów na jego kanale: – Dzieje się to z prostego powodu: dosyć mocno stosuję się do polityki YT. Trzeba iść na pewne ustępstwa względem tych wymagań, jednak da się je trochę obejść. Można tworzyć kontent bez utracenia swoich wartości i wizji.
W sytuacji, gdy twórca nie dostosuje się do polityki YouTube'a, musi liczyć się z ograniczeniem zasięgu jego filmów. – YouTube ogranicza widoczność treści niskiej jakości przez system rekomendacji i może wyłączyć ich monetyzację. Twórcy, którzy naruszają zasady, są usuwani z Programu Partnerskiego i tracą możliwość zarabiania – informuje nas biuro prasowe Google'a, odpowiedzialne za serwis YouTube.
A jakie treści YouTube uważa za szkodliwe? – To te, które promują nielegalne lub niebezpieczne zachowania, np. wyzwania zagrażające życiu czy przemoc. YouTube może je usuwać, ograniczać ich widoczność lub wykluczać twórców z monetyzacji – wyjaśnia firma.
Zrozumienie algorytmu YouTube'a nie jest jednak takie łatwe. Jak przyznaje Dąbrowski, on sam uczy się tego metodą prób i błędów, testując różne rozwiązania.
Każdy twórca przed opublikowaniem filmu musi wypełnić tabelkę z pytaniami typu: czy w filmie jest prezentowana broń palna/narkotyki, a jeżeli tak, w jaki sposób. Potem YouTube weryfikuje czy twórca odpowiedział na pytania zgodnie z prawdą.
– Jeżeli twórca jest zaufany dla algorytmu, czyli przez ostanie 3 miesiące żaden z jego filmów nie został zdemonetyzowany, algorytm ufa mu na tyle, że nie dostanie automatycznie żółtej ikonki, informującej o demonetyzacji. W przypadku twórców mniej zaufanych dla algorytmu, żółta ikonka może być przyznana przez system z automatu – nikt tego nie sprawdza. Dopiero po tygodniu od odwołania się, sytuacja jest weryfikowana przez pracownika YouTube’a. A do tego czasu twórca nie zarabia na filmie, bądź zarabia bardzo mało – wyjaśnia.
YouTube poprawił się na przestrzeni lat
Maciej Dąbrowski przyznaje, że na przestrzeni lat nastąpiła poprawa, jeżeli chodzi o współpracę na linii YouTube – twórcy.
– W 2015 lub 2016 roku zauważyłem, że praktycznie żaden z moich filmów nie docierał do karty na czasie, nawet wtedy gdy zyskiwał pół miliona wyświetleń w jeden dzień. Pytałem wtedy przedstawicieli YouTube'a czy jestem na jakiejś czarnej liście ale zaprzeczali. Potem dostałem informację, że YouTube testuje algorytm i robi to m.in. na moim kanale, dlatego moje filmy nie trafiały do karty na czasie – wchodziły na nie pewne restrykcje, czyli tzw. demonetyzacja – wspomina.
Podobne spostrzeżenia ma także Sobczyk, który na przestrzeni lat, za sprawą youtubowej polityki, miewał perypetie ze swoim kanałem: – Widzę dużą zmianę pomiędzy tym co było kilka lat temu, a teraz. Kiedyś za tematykę związaną z narkotykami można było stracić kanał. Po stronie YouTube’a nie było nawet próby zrozumienia tematyki czy misji kanału. Mój kanał „Wiem co ćpiem” został usunięty 5 razy – czasami na kilka tygodni, a zdarzyło się, że i na rok.
Biuro prasowe Google'a przyznaje, że rzeczywiście nastąpiły pewne zmiany i obecnie możliwe jest publikowanie takich treści, jeśli mają charakter edukacyjny, dokumentalny, naukowy lub artystyczny (EDSA). Kluczowy jest jednak kontekst i intencja materiału: – Treści są oceniane indywidualnie – analizowany jest kontekst, przekaz i to, czy materiał zniechęca do szkodliwych zachowań. Kryterium EDSA pozwala utrzymać wartościowe treści na platformie.
Sobczyk docenia zmiany wprowadzone przez YouTube i przyznaje, że w momencie dodawania filmów, gdy twórca zaznacza, że jego kontent jest edukacyjny, przeciwdziała uzależnieniom itd., to film nie powinien być zdemonetyzowany. Przynajmniej teoretycznie.
– W praktyce jednak algorytm często myli się – u mnie na kanale potrafił zdemonetyzować filmy, które poruszały tematykę leczenia uzależnień w Monarze. YouTube odrzucając moje odwołanie, powoływał się na to, że filmy są promocją zażywania substancji psychoaktywnych – podkreśla.

Wszystko w rękach algorytmu
Twórca aktualną sytuację nazywa “absurdalną”, bo to algorytm decyduje czy zdemonetyzować, uciąć zasięg czy nawet usunąć film.
– W moim przypadku z demonetyzacją borykają się nawet filmy z bardzo jasnym przekazem dotyczącym przeciwdziałania uzależnieniom jak rozmowy z osobami walczącymi z uzależnieniem w serii „z Monaru” i „Detox”. Zdarza się, że też taka sytuacja dotyczy rozmów z ekspertami – terapeutami uzależnień, profesorami itd. – opowiada.
Jak zauważa Maciej Dąbrowski, kiedyś YouTube nie informował twórców o tym, że ich niektóre filmy mogą być demonetyzowane albo mogą gorzej zarabiać. W tej chwili jeżeli film jest demonetyzowany pojawia się przy nim żółta ikonka ("dolar"). Wielu twórców działa więc asekuracyjnie i na wszelki wypadek stosują autocenzurę.
– Niektórzy twórcy cenzurują każde słowo, np.: zabójstwo, gwałt, nawet jeżeli są używane w filmach informacyjnych czy edukacyjnych. Twórcy, którzy żyją z AdSense’a po prostu działają asekuracyjnie. Ma to też podłoże w różnych historiach związanych z YouTubem – kiedyś były usuwane filmy prezentujące grę w szachy, bo padało w nich stwierdzenie “biali biją czarnych”. Algorytm czasami połyka swój własny ogon – zaznacza Dąbrowski.
Damian Sobczyk również przyznaje, że wielu twórców poruszających tematykę wrażliwą, np. seksualną czy dotyczącą zdrowia psychicznego, stosuje specyficzny język, oszukujący algorytm: – W przypadku mojego kanału słowo “kokaina” można zastąpić słowami: „koks", "biały proszek", „energia”, „szybko”, „Kolumbia”. Jest to taka gra pomiędzy twórcami a algorytmem, żeby uniknąć targetowania ze względu na dużą liczbę słów wrażliwych.
Biuro prasowe Google potwierdza, że YouTube nie udostępnia listy zakazanych słów/fraz, ale algorytmy analizują kontekst i wykrywają eufemizmy. Natomiast próby obejścia zasad synonimami są traktowane jak bezpośrednie naruszenia.
Treści oceniane indywidualnie
Jak okazuje się, nie wszyscy twórcy borykają się z tym problemem. Do grona autorów, którzy nie są demonetyzowani przez algorytm należy Monika Sławecka, prowadząca podcast o tematyce kryminalnej – “Pętla Zbrodni”:
– Zawsze przy opcji włączania monetyzacji zaznaczam, że treści mogą poruszać kwestie wrażliwe, jak utrata życia itp. Jak do tej pory YouTube nie miał z tym problemów. Wynika to zapewne z tego, że w samym wideo nie ma drastycznych obrazków. Co do wulgaryzmów, kluczowe jest to, jak często się pojawiają – YouTube zwraca szczególną uwagę czy przekleństwa padają na samym początku materiału, potem nie stanowią one już takiego problemu – ocenia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

YouTube podkreśla, że treści są oceniane indywidualnie – analizowany jest kontekst, przekaz i to, czy materiał zniechęca do szkodliwych zachowań: – Kryterium EDSA pozwala utrzymać wartościowe treści na platformie.
Dąbrowski przyznaje, że absolutną nieprawdą jest, że na YouTube nie można wrzucać przekleństw.
– Można to robić i algorytm nie ucina zasięgów. Natomiast trzeba wiedzieć jakie mogą być to przekleństwa, kiedy i w jakim natężeniu. Oczywiście nie można obrażać innych w wulgarny sposób. Przekleństwa natomiast nie powinny trafiać do miniaturek ani nie powinny pojawiać się w pierwszych 30 sekundach filmu – podpowiada.
Sobczyk podaje, że w jego przypadku YouTube demonetyzuje ok. 25 proc. filmów, ale niestety bardzo często dotyczy to tych najpopularniejszych. Sytuacja poprawiła się dopiero w ostatnich trzech latach.
– Teraz po prostu lepiej wiem, jak przygotowywać filmy, żeby były akceptowane przez algorytm. Na pewno pomaga też, że staram się urozmaicać tematykę, czyli wrzucać także filmy na tematy bezpieczne, żeby całościowo tematyka kanału była trochę lżejsza. W momencie gdy nagrywałem filmy wyłącznie o substancjach psychoaktywnych, demonetyzacja była na poziomie 80-100 proc. Przez wiele lat nie zarabiałem z YouTube’a ani złotówki – opowiada.
Twórca może odwołać się
A jak wygląda kwestia odwoływania się od decyzji YouTube’a, gdy ten zdemonetyzuje lub usunie film?
Sobczyk zdradza, że więksi twórcy mają opcję rozmowy na czacie z pracownikami Centrum Pomocy YouTube’a. – Miałem wiele sytuacji, że osoby te rzeczywiście stwierdzały, że ocena algorytmu była błędna. Myślę, że ta obsługa działa bardzo sprawnie. Mam jednak wrażenie, że wiele zależy od człowieka, do którego trafia taka sprawa. Standardy YouTuba są takie same na całym świecie, jednak wiele zależy od interpretacji.
– Jeżeli chodzi o moje odwołania, YouTube akceptuje około 2/3 z nich. To pokazuje mi jak bardzo wciąż potrzebujemy, aby z materiałem zapoznał się człowiek, który lepiej rozumie kontekst i niuanse – dodaje.
Biuro prasowe Google'a wyjaśnia, że twórcy mogą odwołać się przez YouTube Studio lub formularze. Firma nie podaje danych o liczbie odrzuconych odwołań. Deklaruje jednak, że każdy przypadek jest analizowany osobno: – Mniejsi twórcy korzystają z formularzy dostępnych w YouTube Studio. Każde zgłoszenie trafia do weryfikacji, niezależnie od wielkości kanału.
Dąbrowski ma za sobą bardzo wiele sytuacji, gdy odwoływał się od decyzji YouTube’a dotyczącej demonetyzacji bądź usuwania jego filmów. – Nawet kilka dni temu YouTube usunął mój film plus dał mi ostrzeżenie dotyczące sceny nagości, którą zamieściłem w wideo. W rzeczywistości nie było tam nagości. Była to scena z filmy „Kac Wawa” z ubranymi ludźmi, użyta przy komentarzu. Odwołałem się jednak to odrzucono, lecz mam zamiar odwoływać się szerzej - opowiada.

Sobczyk ma wrażenie, że algorytm uczy się i jeżeli pojawiają się kolejne podobne filmy do tego, który ocenił błędnie, a następnie film został zaakceptowany po odwołaniu, to potem algorytm przepuszcza podobne do tego filmy. – Nie ma nic w tym nadzwyczajnego, bo na tym polega uczenie maszynowe – komentuje.
– Wstępna analiza odbywa się automatycznie, ale bardziej złożone przypadki trafiają do recenzentów. To oni podejmują ostateczne decyzje w spornych sprawach – podkreśla biuro prasowe Google'a.
Nierówne traktowanie twórców?
Inny problem to nierówne traktowanie kanałów przez algorytm YouTube’a. Zdaniem Sobczyka YouTube traktuje ostrzej takie kanały jak „Metosław”, poruszające wrażliwe tematy, na których częściej pojawiają się słowa kluczowe.
– Kiedyś nagrałem film o fentanylu. Bardzo podobne filmy nagrali “Nauka to lubię” i “Naukowy bełkot”. Wszystkie filmy wyjaśniały czym jest fentanyl i na czym polega problem z jego zażywaniem. Finalnie filmy tamtych twórców były z reklamami, a mój bez. Odwoływałem się do YouTube’a i musiałem wrzucić film jeszcze raz, jednak był on znacznie bardziej ocenzurowany niż filmy z kanałów naukowych. Cenzura i autocenzura twórców zajmujących się kontrowersyjnymi tematami jest olbrzymia – wnioskuje.
Biuro prasowe Google'a odpowiada, że nie ma osobnego „nadzoru”, ale treści wrażliwe są dokładniej analizowane: – Nawet edukacyjne materiały muszą spełniać standardy jakości i wytyczne dla społeczności.

Damian Sobczyk ma też swoją teorię na temat rekomendacji YouTube’a. – Twórcy widzą w statystykach jaki procent odbiorców dotarł do nich poprzez rekomendacje YouTube’a. Zdarza się tak, że czasami mam bardzo znikomy procent rekomendacji. Myślę jednak, że jest to temat bardziej złożony. Podejrzewam, że YouTube testuje różne systemy rekomendacji. Poza tym od momentu wzrostu popularności TikToka chyba wszystkim youtuberom spadły statystyki rekomendacji. Treści powstaje tak samo dużo ale wydaje się, że ludzie mniej czasu spędzają oglądając dłuższe treści – mówi.
– Niektóre treści – mimo edukacyjnego charakteru – mogą mieć ograniczenia wiekowe. To automatycznie zmniejsza ich zasięg i widoczność w rekomendacjach – odpowiada firma.
Dołącz do dyskusji: Słowo na cenzurowanym. Kiedy YouTube ucina zasięgi i demonetyzuje kanały?
Na waszym portalu jest tak samo. Pisze komentarz i nic, nie przechodzi, nie bo nie, bo użyłem zakazanego słowa, tylko jakiego?
Nawet normalne słowa blokują, często biznesowe. A to portal poruszający często kwestie ekonomiczne mediów.