ZPP krytykuje podwyżki płacy minimalnej zapowiedziane przez PiS. „Doprowadzą do wzrostu cen tak jak na Węgrzech”
Związek Przedsiębiorców i Pracodawców generalnie krytycznie ocenia samą instytucję płacy minimalnej. Widzi też wiele zagrożeń związanych z realizacją ostatnio zapowiedzianego przez Prawo i Sprawiedliwość planu, zgodnie z którym minimalne wynagrodzenie od 2023 roku wyniesie 4000 zł.
Podczas konwencji programowej, która odbyła się w sobotę 7 września, Prawo i Sprawiedliwość zaprezentowało kluczowe punkty programu, z którym zamierza iść do najbliższych wyborów parlamentarnych. Ze wszystkich propozycji najwięcej dyskusji wzbudził skokowy wzrost płacy minimalnej.
Rynek wymusza wzrost wynagrodzeń
Związek Przedsiębiorców i Pracodawców generalnie krytycznie ocenia samą instytucję płacy minimalnej. "Jesteśmy przeciwni temu, by państwo ustalało odgórnie cenę pracy, tym bardziej, że rynek wygląda w poszczególnych regionach zupełnie inaczej i poziom wynagrodzeń może różnić się znacząco nawet w obrębie jednego województwa (doskonałym przykładem jest województwo mazowieckie – w regionie warszawskim stołecznym przeciętne wynagrodzenie wynosiło w I kwartale 2019 roku 6632 zł, podczas gdy w pozostałej części województwa było to 4923 zł (różnica 1700 zł) - czytamy w komunikacie.
Według ZPP, w bieżącej sytuacji demograficznej, w której z pewnością w ciągu kilku najbliższych dekad będziemy mierzyć się raczej z problemem niedostatecznej podaży pracy, niż bezrobocia, utrzymywanie wynagrodzenia minimalnego pozostaje również całkowicie nieuzasadnione społecznie - rynek wymusza wzrost wynagrodzeń. W czasach spowolnienia zaś, które będą musiały nadejść, wynagrodzenie minimalne stymulować będzie wzrost szarej strefy w zatrudnieniu, wypychając z legalnego rynku tych, których praca opłacana jest najgorzej, czyli osoby najniżej wykwalifikowane lub dopiero zaczynające karierę.
Jednocześnie ZPP podkreśla, że jeżeli z przyczyn politycznych wynagrodzenie minimalne musi istnieć, to jego coroczne korekty powinny być dokonywane w sposób przewidywalny, odpowiedzialny i jakkolwiek skorelowany ze wzrostem produktywności.
W 2019 r. minimalne wynagrodzenie za pracę wynosi 2250 zł. Prawo i Sprawiedliwość tymczasem zaproponowało jego wzrost do 2600 zł w 2020 r., a następnie 3000 zł w roku 2021 i 4000 zł w roku 2023. ZPP dostrzega wiele zagrożeń związanych z realizacją tego planu.
Według związku, zdumienie musi budzić skala zapowiedzianej już wcześniej "korekty w górę" wynagrodzenia minimalnego na rok 2020. Zgodnie z przewidzianymi procedurami, nad wysokością wynagrodzenia minimalnego na przyszły rok debatowały strony Rady Dialogu Społecznego. W toku dyskusji, strona pracodawców zaproponowała podwyżkę pensji minimalnej do poziomu 2387 zł, podczas gdy strona związkowa optowała za podwyżką do 2520 zł. Z reguły, Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przyjmuje propozycję stanowiącą kompromis pomiędzy obiema stronami społecznymi uczestniczącymi w Radzie. Tak było i tym razem – zgodnie z zapowiedziami, pensja minimalna na 2020 rok miała wynosić 2450 zł (podwyżka o 200 zł względem roku 2019).
Kilka dni przed sobotnią konwencją PiS-u pojawiły się pierwsze informacje, że wysokość planowanego wynagrodzenia minimalnego może jeszcze wzrosnąć. Mówiło się o podwyżce o 50 zł do pułapu 2500 zł – zbliżonego do propozycji reprezentatywnych organizacji związkowych. Rządzący zapowiedzieli jednak ostatecznie wzrost o 150 zł.
Zdaniem ZPP, tym samym rząd po raz pierwszy "wyprzedził" oczekiwania strony związkowej, w związku z czym nieaktualny staje się dotychczasowy model, w ramach którego niejako godził on oczekiwania dwóch stron społecznych uczestniczących w ustalaniu wysokości minimalnego wynagrodzenia.
- „Przelicytowując” stronę związkową, rząd w zasadzie zmienił rolę pełnioną w ramach negocjacji odbywających się na forum Rady Dialogu Społecznego. W tym kontekście trzeba zauważyć dodatkowo, że ogłaszając z góry wysokość wynagrodzenia minimalnego planowanego na kolejne lata, de facto uczyniono przyszłe negocjacje bezprzedmiotowymi. Nie będzie nad czym debatować, skoro konkretne wartości zostały już przez rząd zapowiedziane. Z pewnością jest to martwiąca konkluzja - czytamy w komunikacie ZPP.
Związek zaznacza, że zupełnie osobną sprawą, niezwiązaną bezpośrednio z jakością dialogu społecznego w Polsce, jest sama wysokość proponowanych podwyżek. Docelowo, w 2023 roku wynagrodzenie minimalne ma osiągnąć pułap 4000 zł, czyli niewiele niższy, niż obecne przeciętne wynagrodzenie w gospodarce. ZPP przypomina, że w 2015 roku, gdy Prawo i Sprawiedliwość obejmowało władzę, minimalne wynagrodzenie wynosiło 1750 zł. Realizacja zapowiedzi z sobotniej konwencji oznacza, że w ciągu dwóch kadencji wysokość pensji minimalnej wzrośnie o ok. 130 proc. W poprzednim analogicznym okresie (2007–2015) dynamika wzrostu wynagrodzenia minimalnego sięgnęła ok. 87 proc. – w perspektywie dwóch kadencji mowa jest zatem o wzroście szybszym o połowę.
Ogromny eksperyment
- Jeszcze ciekawiej robi się jednak, jeśli spojrzymy na statystyki obejmujące pojedyncze kadencje. W ciągu pierwszej kadencji rządów Prawa i Sprawiedliwości, wynagrodzenie minimalne za pracę wzrosło o ok. 29 proc. Jeśli zrealizowane zostaną zapowiedzi z konwencji, w ciągu drugiej kadencji pensja minimalna wzrośnie aż o 77 proc. Innymi słowy – w ciągu jednej kadencji, wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę wzrośnie w niemal takim samym stopniu, jak w ciągu dwóch kadencji w okresie 2007-2015 - punktuje związek.
- Mowa jest zatem o podwyżce całkowicie bezprecedensowej. Zwłaszcza, że nawet jeśli optymistycznie założymy, że wzrost wynagrodzeń w gospodarce do 2023 roku włącznie, utrzyma roczną dynamikę na poziomie ok. 7 proc., to na koniec drugiej kadencji rządów PiS znajdziemy się w sytuacji, w której minimalne wynagrodzenie za pracę będzie stanowiło równowartość ponad 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Zgodnie z danymi OECD za 2017 rok, nie istnieje żadne państwo członkowskie Organizacji, które cechowałoby się analogiczną relacją pensji minimalnej do przeciętnego wynagrodzenia. Dla przykładu – we Francji wynosi ona 50 proc., w Niemczech 43 proc., na Węgrzech 40 proc. Średnia dla OECD to ok. 41 proc. - wylicza ZPP.
Według związku, propozycja PiS w zakresie wzrostu wynagrodzenia minimalnego to ogromny eksperyment. Bezprecedensowe ma być bowiem zarówno tempo, jak i skala jej wzrostu. Realizacja pomysłu nie będzie się wiązała z żadnymi (przynajmniej bezpośrednio) kosztami dla budżetu państwa. Wręcz przeciwnie, dodatkowe wpływy z tytułu podatków i składek od wynagrodzeń (przy założeniu, że bez zmian pozostanie liczba osób zarabiających wynagrodzenie minimalne) sięgną w 2023 r. szacunkowo ponad 1,3 mld zł.
- Niestety, oznacza to wzrost obciążeń dla pracodawców, a pośrednio również dla konsumentów. Oczywiste jest bowiem, że wzrost kosztów pracy w takiej skali spowodować musi wzrost cen produktów i usług. Rentowność polskich firm kształtowała się w 2018 r., wg GUS, na poziomie 4-5 proc. Presja płacowa powoduje, że wynagrodzenia specjalistów, a także pracowników średniego szczebla rosną w kilkuprocentowym tempie. Drastyczne zwiększenie wynagrodzenia minimalnego, a zatem kosztów związanych z zatrudnianiem pracowników najwyżej wykwalifikowanych, doprowadzi do wzrostu cen, ponieważ z uwagi na powyższe czynniki firmy nie mają finansowego zapasu wystarczającego do tego, by w takim stopniu zwiększyć pensje bez ingerencji w ceny. Rosnąca inflacja stanowi bodaj najpoważniejsze zagrożenie związane z tak dużą podwyżką minimalnego wynagrodzenia – już w tej chwili inflacja CPI sięga w Polsce niemal 3 proc. i przekracza cel inflacyjny NBP ustanowiony na poziomie 2,5 proc. - czytamy w komunikacie ZPP.
W związku z planowanymi podwyżkami wynagrodzenia minimalnego, związek nie dostrzega istotnego zagrożenia realnym bezrobociem. Sytuacja demograficzna, która z pewnością nie zmieni się w ciągu najbliższych lat, powoduje że na rynku pracy mamy do czynienia z niedoborem pracowników. Niezależnie od poziomu pensji minimalnej – zapotrzebowanie na pracę pozostanie wysokie i niezaspokojone wewnętrznymi zasobami ludnościowymi. Według ZPP nie oznacza to jednak, że poziom pensji minimalnej pozostanie bez wpływu na rynek pracy jako taki - istnieje bardzo poważne ryzyko wzrostu szarej strefy w zatrudnieniu.
- Wydaje się niestety, że ryzyka związane z realizacją pomysłu tak radykalnego wzrostu minimalnego wynagrodzenia – a są one ogromne – nie zostały w odpowiedni sposób przeanalizowane przez zakomunikowaniem propozycji. Pouczający powinien być przykład Węgier, gdzie po podwyżce wynagrodzenia minimalnego o ok. 60 proc. zmaterializowały się w zasadzie wszystkie zagrożenia, o których piszemy. Ceny wzrosły o nawet 11 proc., w rezultacie czego koszty podwyżek w 75 proc. obciążyły konsumentów, a w 25 proc. pracodawców. Poważnie obawiamy się realizacji jeszcze gorszego scenariusza w Polsce – wzrost cen stymulowany jest już przez programy redystrybucyjne i presję płacową wśród grup średnio i wysoko wykwalifikowanych pracowników - podkreśla ZPP.
Związek zaznacza, że stopniowy wzrost wynagrodzeń w Polsce pozostaje wspólnym celem wszystkich środowisk gospodarczych – jest on niezbędny, by rósł poziom życia. Jego zdaniem, nie może się to jednak odbywać w warunkach arbitralnego, sztucznego narzucania wysokich poziomów wynagrodzeń przez państwo, przy całkowitym oderwaniu od wskaźników produktywności.
- Znajdujemy się w grupie dziesięciu państw o najniższej produktywności pracy w Unii Europejskiej. To w jej wzroście, a nie dekretowanych podwyżkach, tkwi klucz do stymulowania wzrostu realnych wynagrodzeń w Polsce - ocenia ZPP.

Newsletter






Sales&More i Bank Pekao S.A. wkraczają do gry! Sukces kampanii „Jak nie teraz, to kiedy… wbijesz na wyższy level?”
Serwisy społecznościowe, których już nie ma. Czego nas nauczyły?
Będzie wielki powrót do „Szkła kontaktowego”?
Filip Chajzer ponownie w „Dzień Dobry TVN”. Kolejne powroty na jubileusz programu 
.webp)

Dołącz do dyskusji: ZPP krytykuje podwyżki płacy minimalnej zapowiedziane przez PiS. „Doprowadzą do wzrostu cen tak jak na Węgrzech”