SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Nowe logo Eurowizji budzi emocje. Graficzny koszmarek czy mistrzowski case?

Nowe logo Eurowizji ściągnęło na EBU lawinę krytyki. Choć dla specjalistów od brandingu zmiana jest zrozumiała, efekt końcowy rozczarowuje. W dobie internetu wpadkę można jednak przekuć w sukces. – Eurowizja od zawsze flirtuje z kiczem i ironią, a nowe logo tylko potwierdza, że mem to skuteczna forma promocji - ocenia Karol Nowakowski.

mat.prasowe mat.prasowe

Europejska Unia Nadawców zaprezentowała niedawno nowe logo Eurowizji przygotowane z myślą o nadchodzącej 70. edycji konkursu, który w przyszłym roku będzie mieć swój finał w Wiedniu, w Austrii.

Dotychczasowe logo Eurowizji przeszło diametralną zmianę po ponad 20 latach. Ręcznie rysowany napis pojawił się w 2004 roku, a dekadę później przeszedł lifting – przypomina EBU. "Teraz logo zostało uproszczone do pojedynczego, unikalnego znaku z jednym znanym elementem w centrum: charakterystycznym sercem Eurowizji, które teraz bije mocniej niż kiedykolwiek" – czytamy na stronie organizacji zrzeszającej największych nadawców publicznych w Europie.

Wspomniane serce złożone z 70 warstw w zamyśle twórców symbolizuje każdą z edycji wydarzenia, a jak przekonuje Martin Green, dyrektor Konkursu Piosenki Eurowizji, zmiana logo uosabia unikalny charakter imprezy.

"Konkurs Piosenki Eurowizji zawsze był związany z ewolucją – muzyczną, kulturową i twórczą. Ta zmiana jest hołdem dla 70 niesamowitych lat, a jednocześnie przenosi markę w ekscytującą przyszłość. Jest odważna, zabawna i pełna serca – tak jak sam konkurs. Jesteśmy bardzo dumni, że możemy ją zaprezentować światu" – czytamy na stronie EBU.

Nową oprawę wizualną — we współpracy z Europejską Unią Nadawców (EBU) i wspomnianym Martinem Greenem, przygotowało brytyjskie studio brandingowe PALS. Wykorzystano m.in. autorską czcionkę "Singing Sans" oraz trójwymiarowe serce złożone z 70 warstw, symbolizujące nadchodzący jubileusz wydarzenia.

Entuzjazmu EBU w kwestii nowego logo zdecydowanie nie podzielają jednak miłośnicy imprezy. W mediach społecznościowych organizacji pojawiła się masa krytycznych komentarzy. Gros z nich dotyczy wspomnianej czcionki. Zastrzeżenia budzi też kreskówkowy, infantylny styl znaku czy fakt, że powstało z użyciem narzędzi AI.

Fani konkursu domagają się dawnego symbolu, jednocześnie przypominając, że przed EBU stoją znacznie poważniejsze wyzwania. Jak na nowe logo patrzą znawcy konkursu Eurowizji i eksperci od brandingu? 

Konrad Szczęsny prezes OGAE Polska (Organizacji Miłośników Eurowizji w Polsce) przyznaje, że "trudno znaleźć choćby jedną pozytywną opinię na temat tej zmiany wizualnej w sieci", a Europejska Unia Nadawców faktycznie "ma obecnie wiele istotnych spraw na głowie, którymi pilnie powinna się zająć". Nowe logo niekoniecznie jest jedną z nich.

Jak wylicza szef OGAE Polska na liście wyzwań, które stoją przed EBU, jest szeroka dyskusja nad systemem głosowania, udział Izraela w Konkursie Piosenki Eurowizji czy kłopotliwy sponsor, jakim jest Maroccanoil, marka wzbudzająca kontrowersje za sprawą powiązania z Izraelem.

– Te sprawy powinny być dla EBU absolutnym priorytetem. W innym przypadku organizatorów czeka wizerunkowa katastrofa – podkreśla Szczęsny. – To dla każdego oczywiste, że powinni się z nimi zmierzyć w trybie pilnym nie tylko z uwagi na nadchodzącą edycję Eurowizji, ale też na jubileusz 70-lecia konkursu – stwierdza.

Czytaj także: "Awantura o kasę" wraca. Na początek odcinek z gwiazdami

W podobnym tonie zamieszanie wokół nowego logo Eurowizji komentuje także Mieszko Czerniawski, zauważając, że ostatnie edycje konkursu kojarzą się z pozamuzycznymi skandalami. – Myślę, że ten rebranding miał być próbą odcięcia się od negatywnej atmosfery i przywrócenia rodzinnego, rozrywkowego charakteru wydarzenia. Niestety, dość nieudolny i infantylny w swojej formie w zestawieniu z bieżącymi wyzwaniami, których organizatorzy nie rozwiązują, wywołuje słuszny głos niezadowolenia fanów konkursu – stwierdza w rozmowie z naszym portalem.

Przyglądając się dyskusji, jaką wywołała prezentacja nowej identyfikacji wizualnej Eurowizji widać, że wielu miłośników imprezy nie rozumie, dlaczego zmienia się coś, co akurat zmiany, ich zdaniem, nie wymagało. Stąd też liczne głosy fanów, by wróciło dawne logo konkursu.

Z takim podejściem do sprawy nie zgadza się jednak Manvel Mezhlumyan, dyrektor kreatywny, od lat zajmujący się identyfikacją wizualną marek, w przeszłości związany z TVP. Jak wyjaśnia w rozmowie z naszym portalem, odświeżenie logotypu Eurowizji jest w pełni uzasadnione. Dlaczego?

– Stary system wizualny nie przystawał już do wymogów współczesnych mediów i logistyki tak ogromnego przedsięwzięcia, jakim jest Eurowizja – wyjaśnia nasz ekspert, wskazując na słabe strony dawnego logo takie jak m.in. przestarzała estetyka czy trudności w zastosowaniu znaku w nowoczesnych mediach cyfrowych.

Mimo wszystko jednak, jak podkreśla, dawne logo miało emocje, serce w literze "V" było ikoniczne i łatwo zapamiętywane, a ekspresję logotypu równoważyła neutralna czcionka.

Jak zauważa Manvel Mezhlumyan modernizacja logotypu powinna zachować jego dawny charakter. Mimo wszystko dostrzega wiele zalet nowego symbolu takich jak np. maksymalna funkcjonalność techniczna (logo świetnie działa w animacjach, aplikacjach, social mediach, outdoorze i druku) czy czytelność i skalowalność (logotyp jest prosty, responsywny, łatwy do reprodukcji, rozpoznawalny w każdym rozmiarze).

– Dużym plusem jest fakt, że zachowano serce – dalej mamy tu element spójności marki i potencjalną przestrzeń na host city. Dobrym rozwiązaniem jest też wyrównana typografia napisu Eurovision, dzięki czemu logo jest czystsze i bardziej nowoczesne – wylicza Mezhlumyan.

O ile jednak słusznie postawiono na odświeżenie oprawy, która w nowej wersji bardziej przystaje do wymogów cyfrowych, to zastrzeżenia naszego rozmówcy budzi m.in. ugrzeczniona estetyka, która nie oddaje emocji związanych z Eurowizją, brak ikoniczności oznaczający, że choć nowe logo jest poprawne, to nie zapada w pamięć (nie działa tu zasada "once seen – stuck forever"), brak kreatywnego "twistu" czy wspomniana już infantylizacja symboliki rodem z Disney'a.

– Jednym z kluczowych minusów nowego logo jest fakt, że napisy "Eurovision" i "Song Contest" mają praktycznie ten sam rozmiar. Zamiast hierarchii wizualnej pojawia się chaos i niepotrzebny ciężar. Logo traci lekkość, a główny brand – Eurovision – nie wyróżnia się już jako element nadrzędny. Podsumowując, czuję tu ryzyko obniżenia prestiżu marki – konkurs przestaje wyglądać jak globalne święto muzyki, a bardziej jak inkluzywny festiwal rodzinny – konkluduje dyrektor kreatywny, autor m.in. rebrandingu kanału TVP ABC.

Według naszego eksperta, EBU zrobiło krok w stronę bezpiecznej przeciętności. Choć nowy logotyp ułatwia życie producentom, to zarazem odbiera marce ikoniczność i charakter.

– Wizerunkowo to ryzyko, bo fani oczekują od Eurowizji emocji i unikalności, a nie korporacyjnej poprawności – zaznacza nasz rozmówca, podkreślając, że identyfikacja wizualna to nie błahostka.

– Pamiętajmy, że Eurowizja to globalny event medialny, którego branding widzi co roku setki milionów ludzi. Logo musi być narzędziem strategicznym, a nie tylko ładnym obrazkiem. Choć nowe logo Eurowizji jest poprawne i funkcjonalne, to brakuje mu odwagi i ikoniczności. To projekt wygodny dla produkcji, który jednak nie buduje mitu globalnego festiwalu. Serce pozostaje ich deską ratunku – jeśli zostanie dobrze wykorzystane w systemie host city, nowe logo ma szansę odzyskać indywidualność – podkreśla.

Memiczne logo Eurowizji: mistrzowski marketingowy case?

W gorącej dyskusji na temat nowego logo Eurowizji na zupełnie inny aspekt uwagę zwraca Karol Nowakowski, redaktor naczelny serwisu SwiatGwiazd.pl, który od lat śledzi muzyczny konkurs. Jego zdaniem organizatorzy niekoniecznie zaliczyli wpadkę, bo nowe logo nie tylko błyskawicznie zostało w sieci skrytykowane, ale i stało się memem. A to, w dzisiejszych czasach można przekuć w sukces.

– Nowe logo Eurowizji udowadnia, że w erze internetu nie trzeba być perfekcyjnie "ładnym", by odnieść sukces – wystarczy być memicznym. To tak samo jak historia Blanki i jej "bejby" – jeszcze zanim wyszła na scenę w Liverpoolu, cała Europa żartowała z "Solo". Zamiast katastrofy wyszedł viral, który napędził jej popularność, a Blanka zdobyła 3. miejsce w półfinale – najwyższe dla Polski od 2004 roku, czyli od kiedy obowiązują półfinały – przypomina naczelny show biznesowego serwisu.

– Logo konkursu podąża tą samą ścieżką: w kilka dni stało się internetowym żartem, ale właśnie dzięki temu zaczęło żyć własnym życiem, trafiając do tych odbiorców, których trudno złapać tradycyjną reklamą – zauważa.

– Eurowizja od zawsze flirtuje z kiczem i ironią, a nowe logo tylko potwierdza, że w 2025 roku mem stał się najskuteczniejszą formą promocji. Czasem wystarczy jedno kliknięcie, by projekt graficzny zamienił się w globalny żart i jednocześnie w mistrzowski case marketingowy.

Jak przekonuje nasz rozmówca, w czasach TikToka i Instagrama miarą siły symbolu jest także potencjał do jego sparodiowania.

– Eurowizja od lat balansuje na granicy kiczu i sztuki, więc nowe logo idealnie wpisuje się w tę tradycję: jest odważne, lekko przerysowane i przez to błyskawicznie "przyswojone" przez młodszych odbiorców. Można powiedzieć, że organizatorzy nie tyle stracili kontrolę nad przekazem, co celowo oddali go w ręce fanów. A ci zrobili dokładnie to, co robią najlepiej: zamienili branding w festiwal ironii – podsumowuje Nowakowski.

Dołącz do dyskusji: Nowe logo Eurowizji budzi emocje. Graficzny koszmarek czy mistrzowski case?

1 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Seba
Logo jak logo, no ziębi ni parzy.
0 0
odpowiedź