SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Dziwny tekst w "Gazecie Wyborczej". O tym, że pisarz na rowerze elektrycznym zabijał zwierzęta

“Gazeta Wyborcza” opublikowała tekst pisarza Janusza Rudnickiego, w którym autor w literackiej formie chwali się, że przywiózł do Czech rower elektryczny i znalazł sposób na przekraczanie dozwolonej prędkości, pił po drodze kufle, zabijał koty i jeże oraz sarnę. Nawet jeśli to rodzaj fikcji literackiej i prowokacji, postanowiliśmy się dowiedzieć, co stoi za publikacją takich treści. Zapytaliśmy o to Rudnickiego i “Wyborczą”. 

Janusz Rudnicki, fot. kadr z youtube/ xiegarnia Janusz Rudnicki, fot. kadr z youtube/ xiegarnia

Plaga nielegalnych skuterów elektrycznych udających rowery to problem nie tylko polskiej policji. To jednoślady, w których nie ma blokady przy jeździe powyżej 25 km/h. Jednak walka z takimi pojazdami trwa, począwszy od ich sprzedaży. 

Na przykład serwis OLX pilnuje, by pojazdy, które nie spełniają podstawowej funkcji roweru, nie trafiały do tej kategorii. Sprzedający musi określić, czy oferuje rower elektryczny czy motorower elektryczny.  

Tymczasem w “Gazecie Wyborczej” ukazał się tekst pisarza Janusza Rudnickiego, w którym już w tytule czytamy “Przywiozłem sobie do Czech rower elektryczny, sprzedawca w Polsce poinstruował mnie, jak obejść kod limitu prędkości”

Czytaj także: Pisarz Janusz Rudnicki przeprasza dziennikarkę “Wysokich Obcasów” za nazwanie jej “k*rwą”

Dalej w tekście autor pisze w literackiej formie, że jedzie na “pełnej k***ie” (słowo to nie jest wykropkowane) przez czeskie wsie, zabijając koty i jeże, że po drodze pije kilka kufli, na koniec chwali się że zabił sarnę (Ciepło pode mną, krew się rozlewa, moja i jej, leżymy we wspólnej kałuży) i budzi się w szpitalu w Ołomuńcu z ręką i nogą w gipsie. 

Oto fragmenty tego tekstu, które wywołały największe kontrowersje w mediach społecznościowych. 

“Wsie rozpinałem przecinałem na pół z szybkością zamka błyskawicznego, dostało się po drodze paru kotom i jeżom, w lusterku wstecznym żaden się po mnie nie podniósł” – pisze Janusz Rudnicki, co zwróciło uwagę wielu użytkowników Instagrama.

Może cię zainteresować: “Gazeta Wyborcza” rezygnuje z własnego druku. Będą zwolnienia

“ (…) pędziłem rozpostarty tak, że dzieci zaczęły wołać za mną ‘andel, andel!’, a dorośli dodali: ‘z Polska’. Wiedzieli już, kto ja zacz, zatrzymywałem się często na kufel w przydrożnych gospodach i wchodząc, mówiłem ‘dzień dobry’, dla nich w odwrotnej kolejności” – dodaje, chwaląc się kolejnym przestępstwem, nawet jeśli to fikcja literacka.

Na koniec pojawia się stylizowany pisarsko fragment o zabiciu sarny. “Ciepło pode mną, krew się rozlewa, moja i jej, leżymy we wspólnej kałuży. Powoli zachodzę mgłą, coraz mniej mnie widać, aż w końcu zamykają się jej powieki jak wieko trumny. Śmierć pięknej sarny w asyście anioła” – czytamy. 

Rudnicki: do faktu dodałem fikcję

Zapytaliśmy Janusza Rudnickiego, dlaczego napisał taki tekst. – Jeżdżę rzeczywiście na rowerze po Morawach. Ale nie tak szybko. Któregoś dnia przeleciała mi drogę sarna, daleko, nawet nie musiałem hamować, to wszystko. I trzymał mnie ten obraz i ten rzepak (pisarz wspominał o nim w tekście - red.), no jak rzep. I fakt, że trochę wcześniej uniosły mi się poły kurtki, to wystarczyło, żebym mianował się sam aniołem. I puściłem w ruch moją betoniarkę budowlaną, czyli do faktu dolałem wodę, czyli fikcję, czyli wodolejstwo i powstał beton w postaci tekstu – odpowiedział Janusz Rudnicki na pytania Wirtualnemedia.pl.

Pisarz dodał, że widzi, iż temat wywołuje kontrowersje i podzielił się z nami opinią, co myśli o braniu tego tekstu dosłownie. – Już miałem różne łaty, teraz doszedł mi “morderca saren, kotów i jeży”. Jeśli ja cokolwiek przejechałem, to był to mój własny cień. Zatrważające, ilu ludzi dziś czyta każdy tekst jako artykuł, obojętnie czy felieton czy mała proza. Ilu stoi na ziemi obiema nogami, bez przerwy. Dobrze jest unieść chociaż jedną, chociaż na chwilę, chociaż na parę centymetrów – ocenia Janusz Rudnicki.

Zwróciliśmy się też do naczelnego “Gazety Wyborczej” Romana Imielskiego z pytaniami, dlaczego artykuł, który zawierał fragmenty o zabiciu sarny, jeży i kotów, piciu po drodze kufli oraz omijaniu limitu prędkości, został opublikowany. Gdy otrzymamy odpowiedzi, zostaną one dodane do tekstu. 

Dołącz do dyskusji: Dziwny tekst w "Gazecie Wyborczej". O tym, że pisarz na rowerze elektrycznym zabijał zwierzęta

10 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Adam Bodnar Ukrainiec
Polacy to patola. My Ukraińcy uczyny Was kultury. Brawa
5 6
odpowiedź
User
olo
A co jest normalne w GW?
13 0
odpowiedź
User
prax
temat z d... co to kogo obchodzi
6 5
odpowiedź