SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Sharenting. Stop. Burza po starcie fundacji Lil Masti. "Zaprzeczenie idei bezpieczeństwa w sieci"

Influencerka Aniela Woźniakowska, znana jako Lil Masti, założyła fundację mającą „stawiać czoła ruchom, które chcą wyeliminować wizerunek dzieci z internetu". Pomysł został już ostro skrytykowany przez ekspertów i internautów. Mocny głos w sprawie zabrało także m.in. środowisko influencer marketingu. – Zjawisko sharentingu wiąże się z realnymi zagrożeniami: utrwaleniem cyfrowego śladu bez wiedzy dziecka, ryzykiem kradzieży danych, a także narażeniem na cyberprzemoc - czytamy w przekazanym Wirtualnemedia.pl stanowisku Stowarzyszenia Profesjonalistów Influencer Marketingu. 

 

fot. Bing fot. Bing

Sharenting – czyli praktyka publikowania wizerunku i informacji o dzieciach przez rodziców w mediach społecznościowych – staje się coraz powszechniejszym zjawiskiem. Mimi to nadal nie jest prawnie uregulowany. O skali zjawiska mówią m.in. dane z raportu Ministerstwa Cyfryzacji i NASK: w Polsce zdjęciami dzieci dzieli się około 40 proc. rodziców. Rocznie każdy z nich publikuje średnio 72 zdjęcia i 24 filmy ze swoimi dziećmi w rolach głównych. 

W miarę dorastania dzieci zaczynają odczuwać dyskomfort związany z niewinnymi z pozoru postami. Raport Nastolatki 3.0 NASK z 2023 roku pokazuje, że niemal co czwarta (23,8 proc.) młoda osoba przyznaje, że czuje się z zawstydzona, co piąta (19 proc.) niezadowolona z powodu publikacji ich zdjęć przez rodziców w internecie. 

Zobacz: Sieć zapełniają materiały wykorzystujące dzieci. Sejmowa komisja podjęła temat 

Promocja sharentingu? Nowy pomysł Lil Masti

Dyskusja na temat sharentingu wybuchła z nową mocą pod koniec ubiegłego tygodnia, za sprawą nowej inicjatywy influencerki Lil Masti. 

Aniela Woźniakowska, bo tak ma naprawdę się nazywa, założyła fundację “Dzieci są z nami”, która w założeniu wykazuje awangardowe podejście do sharentingu. Otóż chce „stawiać czoła ruchom, które chcą wyeliminować wizerunek dzieci z internetu". "Wspieramy rodziców w decyzjach związanych z sharentingiem” - głosi Lil Masti. 

Sprawa zbulwersowała opinię publiczną. 

"Promocja sharentingu pod szyldem fundacji chroniącej dzieci brzmi jak jakaś makabryczna wizja z „Czarnego lustra”. Dorośli powinni być odpowiedzialni - i wyżej cenić dobro dzieci niż lajki i zarobki" - oceniała aktywistka i dziennikarka Maja Staśko.

Mateusz Chrobok, twórca specjalizujący się w cyberbezpieczeństwie i AI, na swoim kanale na YouTube skrytykował fundację Lil Masti za próby normalizacji sharentingu. “(Sharenting) to otwieranie drzwi dla nadużyć, kradzieży tożsamości i naruszanie prywatności dziecka. Nie da się bezpiecznie dzielić dzieckiem w sieci. Ryzyko zawsze istnieje bez względu na to, jak ładnie się to opisze” – wskazał w komentarzu twórca.

Pod samym postem Lil Masti i jej fundacji zdecydowana większość komentarzy to negatywne i krytyczne głosy.

"Jako nauczyciel i specjalista od nowych technologii nie mogę przejść obojętnie obok tego, co tu przeczytałem. Promowanie wizerunku dzieci w przestrzeni publicznej jako cel fundacji to zaprzeczenie idei bezpieczeństwa w sieci" - ocenił pod wpisem Przemysław Szamocki, ekspert z zakresu technologii cyfrowych i edukator. 

Co ciekawe w tym kontekście, to że sama Woźniakowska ma liberalne podejście do publikacji wizerunku swojego dziecka. Influencerka pokazuje własną córkę od pierwszych chwil życia. Do sieci wrzuciła wideo z porodu, do tamtej pory maluch często pojawia się na filmach i zdjęciach Lil Masti. 

Ochrona dzieci przede wszystkim 

Stanowisko w odniesieniu do fundacji Anieli Woźniakowskiej i szerzej, zjawiska sharentingu, przesłało naszemu portalowi Stowarzyszenie Profesjonalistów Influencer Marketingu (SPIM). 

„Jako środowisko profesjonalistów działających w obszarze influencer marketingu, chcemy podkreślić, że niezależnie od ocen prawnych czy konfliktów między twórcami, najważniejszym punktem odniesienia powinna być odpowiedzialność dorosłych oraz dobro i bezpieczeństwo dziecka. Dobrze, że ten temat wreszcie wybrzmiewa szerzej w przestrzeni publicznej. Jeszcze bardziej cieszy nas to, że zdecydowana większość głosów pojawiających się w tej debacie to głosy zdrowego rozsądku – opowiadające się za ochroną prywatności najmłodszych i przeciwko ich nadmiernej ekspozycji w mediach społecznościowych. To ważny sygnał, że jako społeczeństwo dojrzewamy do bardziej odpowiedzialnego podejścia do obecności dzieci w sieci” - czytamy w oświadczeniu przekazanym portalowi Wirtualnemedia.pl. 

Dalej eksperci reprezentujący środowisko influencerów wyliczają zagrożenia związane z sharentingiem. 

„Obecne przepisy w Polsce pozwalają rodzicom na publikowanie zdjęć dzieci, ale rośnie świadomość, że potrzebne są nie tylko ramy prawne, lecz także jasne standardy etyczne. Dziecko nie jest w stanie wyrazić świadomej zgody na obecność w mediach społecznościowych – to dorośli są odpowiedzialni za to, by jego prywatność i bezpieczeństwo były chronione. Zjawisko sharentingu wiąże się z realnymi zagrożeniami: utrwaleniem cyfrowego śladu bez wiedzy dziecka, ryzykiem kradzieży danych, a także narażeniem na cyberprzemoc" 

– Uważamy, że zarówno twórcy, jak i marki powinny brać pod uwagę te konsekwencje, tworząc i dystrybuując treści. W tym kontekście za szczególnie niepokojące uznajemy inicjatywy, które mają na celu instytucjonalizację sharentingu i wspieranie go w sposób systemowy. Tego typu działania oceniamy jako społecznie szkodliwe i stojące w sprzeczności z podstawowym obowiązkiem dorosłych: ochroną dzieci. Jako SPIM deklarujemy gotowość do współpracy przy tworzeniu branżowych wytycznych, które pomogą lepiej chronić dzieci w środowisku cyfrowym. Wierzymy, że influencer marketing może funkcjonować w sposób odpowiedzialny i wrażliwy społecznie, bez rezygnowania z kreatywności czy autentyczności - czytamy w stanowisku. 

Zobacz: AI w rękach dzieci: jakie zagrożenia widzą najmłodsi 

Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę: władza rodzicielska nie jest bezgraniczna 

Dzieci mają prawo do prywatności, godności oraz ochrony swojego wizerunku, co podkreśla w komentarzu dla Wirtualnemedia.pl Wiktoria Kinik, rzeczniczka prasowa Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę: 

Władza rodzicielska nie daje prawa do dowolnego decydowania o obecności dziecka w sieci - to odpowiedzialność i obowiązek działania w jego najlepszym interesie. Rodzic powinien chronić dziecko przed zagrożeniami, również tymi cyfrowymi. Publikowanie zdjęć w internecie może zwiększać ryzyko naruszenia bezpieczeństwa dziecka - zarówno online, jak i offline. Udostępnione wizerunki mogą trafić w niepowołane ręce, zostać wykorzystane w niewłaściwych kontekstach, a nawet posłużyć do tworzenia deepfake’ów, czy szkodliwych treści. Dziecko nie ma wpływu na to, co zostaje o nim opublikowane, ale ponosi tego konsekwencje, czasem całe życie, gdyż ślad cyfrowy jest trwały. Prawo powinno jasno chronić dzieci także w przestrzeni cyfrowej – bo ich wizerunek to nie jest sprawa prywatna dorosłych, tylko kwestia bezpieczeństwa.”

Ekspertka edukacji Aleksandra Rodzewicz w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl o sprawie fundacji „Dzieci są z Nami” mówi wprost: – Osoby, które nie odróżniają sharentingu od publikacji z użyciem wizerunku dzieci, nie powinny być brane na poważnie w dyskusji publicznej.

Nasza rozmówczyni została także zapytana o ocenę pomysłów penalizacji zarabiania na wizerunku dzieci w internecie, co dziś robią niektórzy influencerzy czy celebryci.

– Dzisiaj rozpatrujemy to raczej w perspektywie problemu społecznego, który w mojej ocenie wymaga szerokiej edukacji i zmiany na poziomie zachowań społecznych. Jednak każda sprawa jest indywidualna i jeżeli rodzice działają na szkodę dziecka (polecam np. książkę „Dom mojej matki Shari Franke czy dokument „Zła sława. Ciemna strona kidfuencingu”) to podlega to odpowiedzialności karnej –  mówi Aleksandra Rodzewicz.

– Dzieci mają prawo do beztroskiego dzieciństwa i prywatności, dlatego ja jestem przeciwniczką regulacji prawnych w obszarze pracy dzieci influencerów i bardzo nie chcę, by w Polsce takie regulacje tworzyć. Chcę, by zakazywać pracy dzieci w ogóle, do momentu gdy już jest to dzisiaj uregulowane – dodaje. 

Magdalena Bigaj, szefowa Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa i autorka książki poświęconej wpływowi internetu na najmłodszych, w swoim wpisie na LinkedIn zwraca uwagę w kontekście dyskusji prawnej o sharentingu: 

Potrzebujemy zmian na trzech poziomach: indywidualnym (żeby ludzie rozumieli i praktykowali), społecznym (żeby ochrona dzieci w sieci była prawidłowo rozumiana i uważana za normę) i systemowych (żeby prawo skutecznie chroniło dzieci w sieci). Droga do tego nie wiedzie przez jedno magiczne rozwiązanie, lecz przez wiele rzeczy, które musimy zrobić dobrze: tych spektakularnych i widocznych, ale także tych drobnych, jak komentarz sprzeciwu, gdy widzimy nadużycie". 

Wysłaliśmy dodatkowe pytania na temat fundacji „Dzieci są z Nami” do managementu Anieli Woźniakowskiej. Do momentu publikacji tego tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Dołącz do dyskusji: Sharenting. Stop. Burza po starcie fundacji Lil Masti. "Zaprzeczenie idei bezpieczeństwa w sieci"

12 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
StopMakingStupidPeopleFamous
To nie jest nawet żaden sharenting, tylko kobita ordynarnie próbuje spieniężyć wizerunek własnego dziecka, gdyż nie ma żadnego pomysłu na siebie, a za uczciwą pracę też wziąć się nie zamierza. Oczywiście przez myśl jej nie przeszło co będzie, jeśli córka będzie miała do niej żal, czemu umieszczała jej zdjęcia, niektóre kompromitujące, które już nigdy nie znikną z sieci a ze skutkami dziewczyna będzie się musiała mierzyć w szkole. Ewidentnie brakuje instrumentów państwa, żeby przeciwdziałać takiej patologii.
20 0
odpowiedź
User
XYZ
Logiczna kontynuacja. Najpierw poka sowę, teraz poka dziecko...
20 0
odpowiedź
User
Mati
Kinik ja zwykle w punkt
6 0
odpowiedź