SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Czy cisza wyborcza ma nadal sens? “Prawo nawet nie próbowało nadążać za technologią”

Cisza wyborcza w Polsce została wprowadzona w 1991 roku i obowiązuje do dzisiaj. Mimo że przepisy były wielokrotnie nowelizowane, nadal nie uwzględniają nowych realiów. Nie mówią nic o internecie czy mediach społecznościowych. – Polskie prawo przez lata nawet nie próbowało nadążyć za technologią – stwierdza Adam Zakrzewski, managing associate w Kancelarii Prawnej Chałas i Wspólnicy.

Lokal wyborczy, fot. PAP/Darek Delmanowicz Lokal wyborczy, fot. PAP/Darek Delmanowicz

Cisza wyborcza zaczyna się na 24 godziny przed głosowaniem i trwa do jego końca. Zaczęła się zatem w piątek o północy. 

Ciszę wyborczą narusza każdy element czynnej agitacji wyborczej, czyli publicznego nakłaniania lub zachęcania do głosowania. Nie wolno w czasie ciszy wyborczej zwoływać zgromadzeń, organizować pochodów i manifestacji, wygłaszać przemówień, czy rozpowszechniać materiałów wyborczych. Zachęcanie do udziału w wyborach nie narusza ciszy wyborczej, o ile nie zawiera elementów agitacji wyborczej na rzecz któregoś z kandydatów.

Plakaty rozwieszone przed rozpoczęciem ciszy wyborczej nie muszą być usuwane. Nie wolno jednak jeździć pojazdami oklejonymi plakatami wyborczymi, taki pojazd może natomiast stać. Zabroniona jest także agitacja w lokalu wyborczym, w którym on się znajduje, polegająca m.in. na eksponowaniu symboli, obrazów, znaków i napisów kojarzonych z kandydatami i komitetami wyborczymi. Agitować nie wolno także w internecie, jednak przepisy nie precyzują co jest złamaniem ciszy wyborczej, a co nie.

Jak przyznaje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Adam Zakrzewski, managing associate w Kancelarii Prawnej Chałas i Wspólnicy, polskie prawo w kwestii ciszy wyborczej jest zupełnie niedopasowane do realiów rzeczywistości, w tym przede wszystkim realiów internetu.  

Prawo powstało w latach 90., w zasadzie nie zmieniało się od tamtego czasu, a jedynymi realnymi nowinkami były kolejne wyjaśnienia i interpretacje Państwowej Komisji Wyborczej, która coraz mocniej szyje z materiału, który ma w rękach. A że ma go niewiele, to efekty są coraz bardziej rozmazane i niewyraźne – zauważa prawnik.

– Prawo w tym zakresie nawet nie próbowało przez te wszystkie lata nadążać za technologią. Nie została podjęta żadna próba dostosowania przepisów w tym zakresie poza kolejnymi wytycznymi Państwowej Komisji Wyborczej. Organy ścigania zostały w tej kwestii pozostawione same sobie w lesie tak gęstym, że nie sposób odnaleźć w nim żadnych widocznych ścieżek. Ocena poszczególnych przypadków jest tak indywidualna i zależna od oceniającego jak to tylko możliwe – dodaje.

Lajki a cisza wyborcza

Niedoprecyzowaną kwestią są lajki, czyli reakcje na posty w mediach społecznościowych. Przepisy kodeksu wyborczego wspominają jedynie o zakazie agitacji wyborczej, wymieniając jako przykłady prowadzenie zgromadzeń czy rozpowszechnianie materiałów wyborczych. I to właśnie to ostatnie jest w obecnych czasach pojęciem tak obszernym, że nie sposób tak naprawdę go zdefiniować. Lub inaczej – nie sposób kontrolować rozpowszechniania treści w sieci.  

– Każdy, kto zna najbardziej podstawowe zasady działania social mediów wie, że zalajkowanie posta czy komentarza jest jego rozpowszechnianiem. Algorytmy mediów społecznościowych działają tak, że lajki „podbijają” zasięgi kierując posty do kolejnych użytkowników – wyjaśnia parwnik.

– Istnieją narzędzia mogące śledzić skalę rozpowszechnienia konkretnego posta. Da się więc ustalić, czy lajk lub inna reakcja spowodowały dalsze przenoszenie tych treści na nowych odbiorców. Zupełnie teoretycznie więc takie zachowanie może stanowić agitację i może być ścigane. Kary za agitację wyborczą mogą nie być aż tak małe. Jest to grzywna od 20 zł do 5 tys. zł – dodaje.

Prawnik nie ukrywa, że osobną kwestią pozostaje pytanie, czy pozostawienie „lajka” pod postem jest równoznaczne z pozytywnym lub negatywnym nastawieniem lajkującego do lajkowanej treści. Co z innego rodzaju reakcjami? Problemów jest tutaj całe mnóstwo i tak naprawdę na dzisiaj jedyną możliwą odpowiedzią jest pozostawienie oceny dla każdego przypadku jednostkowo. A to ogólnie bardzo niepożądana prawnie odpowiedź.  

Musimy też zadać sobie pytanie, czy naprawdę chcemy, żeby organy ścigania – w tym wypadku Policja, która zajmuje się zgłoszeniami naruszenia ciszy wyborczej – musiała przez kilka tygodni w okresie powyborczym zajmować się potencjalnie setkami albo tysiącami tego typu zgłoszeń – zastanawia się Zakrzewski.

– Czy ma to jakąś społeczną wartość? Moim zdaniem nie. I choć nie są mi znane żadne publiczne informacje o realnych przykładach nałożenia kar za reakcje pod postami w social mediach, nie oznacza to, że takie zgłoszenia i postępowania nie są i nie były prowadzone – dodaje. 

Prawnik przyznaje, że jest w stanie wyobrazić sobie sytuację, w której osoba publiczna posiadająca dziesiątki tysięcy obserwujących lajkuje post agitacyjny, który dociera przez to do naprawdę dużej ilości odbiorców, co z punktu widzenia obecnych przepisów może być zachowaniem niepożądanym. 

– Natomiast osobiście nie widzę żadnego potencjalnego rozwiązania, które pozwoliłoby jakoś logicznie oddzielić tego typu sytuacje od tych naprawdę drobnych już na poziomie ustawowym tak, aby ta ocena stopnia naruszenia nie musiała być skrupulatnie każdorazowo przeprowadzana przez organ ścigania, zajmując zwyczajnie jego czas – doprecyzowuje.

Komentarze i grupy w SM

Sytuacja z komentarzami jest na pewno łatwiejsza, bo stanowią same w sobie nową treść. Im komentarz sam w sobie zawiera więcej treści agitującej, tym też prościej o jego ocenę w kontekście zamiaru komentującego.  

Obecnie na pewno należy uznać, że wszelkie komentarze zawierające wyraz poparcia dla kandydata czy partii zamieszczane w trakcie trwania kampanii wyborczej stanowią naruszenie ciszy wyborczej. W tym zakresie nie różnią się one niczym od treści „pierwotnych” czy też chociażby rozwieszania plakatów – porównuje prawnik.

A co z nakładką na zdjęciu profilowym? Prawo mówi, że zabronioną agitację wyborczą stanowią jedynie treści udostępniane publicznie w trakcie trwania kampanii wyborczej. Tak samo więc jak z plakatami wyborczymi, które zostały wywieszone przed rozpoczęciem ciszy wyborczej, materiały zamieszczone w internecie przed jej rozpoczęciem nie muszą być usuwane. Nie ma przy tym znaczenia, że te materiały – w tym wypadku w przypadku nakładki czy np. zdjęcia w tle – pojawiają się później jako element publikacji nowych, już w czasie ciszy wyborczej.

A co w przypadku grup w mediach społecznościowych: czy możemy w nich swobodnie wymieniać poglądy polityczne w czasie ciszy wyborczej?

Prawnik wskazuje, że kwestia prywatnych grup na portalach społecznościowych jest tu szczególnie ciekawa – z jednej strony mamy tam zamkniętą grupą znanych odbiorców. Można to w jakiś sposób porównać do prywatnej rozmowy między znajomymi w zamkniętym pokoju, której przecież niewątpliwie nie chcemy uznawać za niedozwoloną agitację wyborczą (przynajmniej ja bym nie chciał). Z drugiej – osoby w takich grupach bardzo często nie są znane jej uczestnikom z imienia i nazwiska, a grupy te mogą być bardzo obszerne.  

Po raz kolejny zostajemy więc tylko i wyłącznie z indywidualną oceną każdego przypadku opartą na kilku niejasnych kryteriach – zauważa Zakrzewski.

Bazarki (sondaże) wyborcze

W przypadku sondaży sytuacja jest dużo bardziej przejrzysta. Jakiekolwiek podawanie do publicznej wiadomości sondaży czy przewidywanych wyników wyborów jest zabronione, a kary są naprawdę znaczące – od 500 tys. zł do miliona.  

– Cel takiego zakazu jest również bardzo pożądany, a są nim po prostu równe zasady gry. Wyborcy, którzy idą do urn w godzinach wieczornych, gdy potencjalnie znane są sondażowe wyniki wyborów, mieliby bowiem możliwość przekierowania swoich głosów na innych kandydatów w zależności od przebiegu wyborów –  analizuje prawnik.

– Możliwości takiej nie mieliby natomiast wyborcy głosujący wcześniej. Może to mieć realny wpływ na wyniki wyborów. Takiemu przekierowaniu w polskim systemie wyborczym służy druga tura wyborów – dodaje.

W dobie internetu zakaz publikowania sondaży wyborczych oraz wstępnych wyników exit poll zaczął być omijany poprzez wykorzystywanie nazw zastępczych dla ugrupowań politycznych czy kandydatów (owoców czy innych skojarzeń) oraz podpisywanie procentów poparcia/zebranych głosów jako cen. Proceder takiego omijania ciszy wyborczej odbywa się najczęściej na serwisie społecznościowym X pod hasztagiem „#bazarek”.  

Popularne od dość dawna już „bazarki wyborcze” są w tym wypadku niczym innym jak dość kiepską – jeśli mam być szczery – próbą obejścia tych przepisów. Kiepską dlatego, że nie stanowi tak naprawdę żadnego problemu wykazanie, że bazarek taki ma na celu właśnie przekazanie sondażowych wyników wyborów. Ustalenie oznaczeń każdego z kandydatów następuje przecież na długo przed dniem wyborów i musi mieć charakter na tyle oczywisty, żeby w dniu wyborów „bazarek” spełnił swoją rolę – odbiorcy wiedzieli, o kogo chodzi. Czas publikacji wyników w sposób jednoznaczny wiąże też „bazarki” z wyborami – komentuje prawnik.

Zakrzewski przyznaje, że brak dostępnych publicznie informacji o ukaraniu konkretnych osób za tego typu działania wynika – jego zdaniem – tylko i wyłącznie z braku ustalenia na szczeblu organów ścigania sposobu walki z tym procederem. Nie ma tu bowiem żadnej luki prawnej, a jedynie brak stosowania istniejących przepisów.  

– Tak dotkliwy nawet ten najmniejszy wymiar kary za tego typu działanie powoduje według mnie niechęć do jego zastosowania w jakimś konkretnym przypadku. Organy ścigania nie chcą wlepić kilkuset tysięcy złotych kary jakimś kozłom ofiarnym – zauważa.

Rozwiązaniem, które widzę w tej sytuacji byłoby swego rodzaju postępowanie „odstraszające”, w którym organy zajęłyby się podczas któryś wyborów tymi procederami odstępując np. od wymierzenia kary, dając jednocześnie wyraźnie do zrozumienia, że następnym razem sankcje zostaną już zastosowane – dodaje.

Odpowiedzialność i monitorowanie

Kto odpowiada za naruszenie ciszy wyborczej – użytkownik czy administrator portalu? 

– To my – czyli poszczególne osoby – nie możemy prowadzić agitacji. Nie ma żadnego prawnego obowiązku nałożonego na administratorów portali społecznościowych czy innego rodzaju serwisów do usuwania zamieszczanych tam treści łamiących ciszę wyborczą. Administratorzy tacy są jednak oczywiście zobowiązani do współpracy z organami ścigania przy postępowaniach toczących się wobec użytkowników ich portali – wyjaśnia.

Jakie, w takim razie, narzędzia służą monitorowaniu naruszeń ciszy wyborczej? Co może zaskakiwać, największym i w zasadzie jedynym liczącym się narzędziem wciąż pozostają zgłoszenia od obywateli.  

– Obecna technologia, szczególnie ta związana ze wszelkimi modelami analizy danych na bazie sztucznej inteligencji, pozwala oczywiście na stworzenie narzędzia, które przeszukiwałoby sieć w tym celu. Nie potrafię sobie jednak wyobrazić i byłbym absolutnie przeciwny sytuacji, w której państwo polskie przeznacza środki i angażuje czas urzędników/funkcjonariuszy na stworzenie systemu, którego jedynym zadaniem byłoby badanie przestrzegania ciszy wyborczej. Zdecydowanie nie tędy droga – stwierdza prawnik.

Zasadność ciszy wyborczej

Zdaniem Zakrzewskiego cisza wyborcza w tak szerokiej formie, w jakiej próbuje ona funkcjonować obecnie, nie ma już żadnego sensu. Jakiekolwiek korzyści z jej stosowania są dalece niewymierne w porównaniu z ewentualnymi środkami, które należy podjąć, aby móc choć realnie udawać jej przestrzeganie. To samo zdanie od dawna prezentuje zresztą sama Państwowa Komisja Wyborcza.

Nie należy jednak absolutnie dążyć do całkowitego zniesienia ciszy wyborczej. Pewne jej aspekty niewątpliwie mają funkcję ochronną – pointuje Zakrzewski.

–  Zakaz agitacji w samych lokalach wyborczych i w ich okolicy, czy opisywany wyżej zakaz publikowania sondaży mogą realnie zapewnić nie tylko spokojny przebieg wyborów, ale przede wszystkim zwiększyć ich uczciwość i równość. Tego typu rozwiązania funkcjonują zresztą w wielu krajach w Unii Europejskiej (Czechy, Finlandia czy Austria), jak również w USA. Warto skupić się na prawdziwym egzekwowaniu ograniczeń, które nie tylko są możliwe do wyegzekwowania, ale posiadają ważną społecznie rolę – dodaje.

Dołącz do dyskusji: Czy cisza wyborcza ma nadal sens? “Prawo nawet nie próbowało nadążać za technologią”

20 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Mędrzec
Powinno być TAK....startują ten ten i tenten...wybory wtedy i ftedy od godz do godz....żadnej kampani żadnych steków kłamstw i obietnic...kasa na cele szlachetne...tylko jeden i tak wygrywa...po jaką cholere startuje reszta😜😜😜😜😜😍😍😍😍 ZDROWIA WSZYSTKIM>
9 1
odpowiedź
User
czcz
Cisza wyborcza powinna obowiązywać od momentu rejestracji kandydatów, żeby żaden nie mógł kłamać i obiecywać góry bzdur.
22 0
odpowiedź
User
posty po północy
Niektórzy mają za nic ciszę wyborczą i robią sobie co chcą bo Polskę traktują jak własny folwark
10 0
odpowiedź