Agencyjny pot, krew i łzy. O kuriozalnych przetargach, które frustrują branżę
Klient zaprosił do przetargu agencje, po czym ogłosił, że już sam kupił kampanię, której on dotyczył. Inny marketer chciał pojawić się w „Niedzieli” w kostiumie Piotrusia Pana. Zażądał konkretnych pomysłów i szybko chciał się rozłączyć. Kolejny wysłał zapytanie w środku nocy, oczekując oferty do… 9.00 rano. Podobne przykłady można mnożyć. Agencje opowiedziały nam o najbardziej kuriozalnych przetargach, w których brały udział.
Dołącz do dyskusji: Agencyjny pot, krew i łzy. O kuriozalnych przetargach, które frustrują branżę