Dzieci w sieci wciąż niedostatecznie chronione. To wyzwanie także dla branży marketingowej
Dzieci, które nie skończyły nawet 13 lat, spędzają w internecie ponad 4,5 godziny dziennie, z czego większość w mediach społecznościowych i serwisach z wideo – wynika z nowych danych Gemiusa, opublikowanych w ramach raportu „Internet dzieci”. To rodzi szereg reperkusji i pytań o to, czy dorośli i biznes potrafią zadbać o bezpieczne środowisko internetowe? – Jeżeli marka chce docierać do określonej grupy, a część pieniędzy jest wydawane na dotarcie do dzieci, to jest to oburzające. Marketing kierowany do dzieci powinien być poza dyskusją – powiedział podczas debaty Krzysztof Mikulski, szef PBI.

Z danych Gemius/PBI przedstawionych w raporcie „Internet dzieci. Raport z obecności dzieci i młodzieży w Internecie” wynika, że w Polsce jest 2,74 mln internautów w wieku od 7. do 14. lat – to aż 83 proc. wszystkich młodych ludzi w tym wieku oraz 1,49 mln osób w wieku 15-18 lat.
Dzieci spędzają w internecie czas głównie na platformach społecznościowych i streamingowych, aż 92 proc. korzysta z komunikatorów. Internauci poniżej 13. roku życia, więc ci, których teoretycznie w social media nie ma, tak naprawdę ich używają.
Statystycznie co trzecie dziecko w Polsce w wieku 7–12 lat korzysta z TikToka (760 tys.), niewiele mniej z Facebooka (580 tys.), a 1/8 z Instagrama (290 tys.). Jeśli chodzi o komunikatory, Messengera używa 900 tys. przedstawicieli tej grupy wiekowej, a WhatsAppa 700 tys. - wymieniono w raporcie.
Grafiki: „Internet dzieci. Raport z obecności dzieci i młodzieży w Internecie”
– Niniejszy raport dostarcza niezbite dowody, które sprawiają, że od teraz nikt nie ma już podstaw, by twierdzić, że „dzieci w mediach społecznościowych nie ma”. Publikacja ta rozpoczyna inicjatywę stałego monitoringu obecności dzieci i młodzieży w internecie i stanowić będzie papierek lakmusowy społecznej odpowiedzialności firm, instytucji i każdego z nas. Dane te będziemy raportować cyklicznie, co pozwoli weryfikować skuteczność działań mających na celu ochronę dzieci i młodzieży – pisze w raporcie Magdalena Bigaj, prezesa Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa.
Raport był przedmiotem dyskusji w Sejmie, w której udział wzięli prezes UODO, przedstawicielka Państwowej Komisji ds. przeciwdziałania pedofilii oraz szef Polskich Badań Internetu.
Regulacje w sieci. Problemem sprawdzanie wieku
– Spora część regulacji, które efektywnie chronią dzieci, także jako obywateli, wynika z ustawodawstwa Unii Europejskiej, jak DSA i RODO - powiedział podczas dyskusji panelowej dr Mirosław Wróblewski, prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych. – Takie kwestie jak przetwarzanie wizerunku w różnego rodzaju platformach, miejscach cyfrowych, to coś, na co uczulamy od wielu lat – podkreślił szef UODO. W jego ocenie szczególnie ważna w tym kontekście jest weryfikacja wieku internautów. Wciąż jednak problemem jest brak odpowiednich narządzi.
– Tutaj zarówno Europejska Rada Ochrony Danych Osobowych i poszczególne organy nadzorcze wskazują, jak zapewnić skuteczną weryfikację wieku. Jednak czy te działania są skuteczne i czy posiadamy wystarczające narzędzia? Wydaje mi się, że wciąż nie. Z raportu wyraźnie widać, że mechanizmów wciąż brakuje. Z jednej strony to kwestia ustawodawstwa, z drugiej – skutecznego egzekwowania tych przepisów i obowiązków, które są nakładane na dostarczycieli czy administratorów treści – wskazał prezes UODO.
Zobacz: Druga Pandora Gate wciąż jest możliwa. Ekspertka uderza w chciwość mediów społecznościowych
Branża reklamy widzi dzieci
Uczestnicy dyskusji w Sejmie zastanawiali się także, co by się stało z punktu widzenia modeli biznesowych platform społecznościowych i branży reklamowej i marketingowej, gdyby uczciwie zacząć raportować aktywność dzieci w internecie?
– Klasyczne media i klasyczny sposób podejścia do biznesu opartego o komponent informacyjno-reklamowy jest zasadniczo po dobrej stronie mocy. Dlatego, że te biznesy nie są oparte na kolekcjonowaniu danych o użytkownikach, formatowaniu ich, budowania na tym algorytmów zaangażowania, które jeszcze bardziej zwiększają klikalność, czas spędzania na stronie. Te biznesy są oparte o podawanie dobrej, wartościowej informacji – uważa Krzysztof Mikulski, szef Polskich Badań Internetu.
– To, co „wyrosło”, jeśli chodzi o modele biznesowe w ostatnich latach, to modele oparte na kolekcjonowaniu i przetwarzaniu ogromnej ilości danych. To powoduje, że to jest niezwykle wartościowa część biznesu. Tu dociśnięcie tych wielkich big techów, jeżeli chodzi o ich modele biznesowe, na pewno jest bolesne. To nie jest tylko odbieranie im części widowni, którą oni uzależniają od siebie – to oni są autorami algorytmów i decydują, co widzą ich użytkownicy. To wymknęło się spod kontroli rzeczywistości kontaktów widza, czytelnika czy słuchacza z mediami, jakie znaliśmy w ostatnich latach – powiedział Mikulski.
W ocenie szefa PBI szeroko pojęta branża reklamowo-marketingowa ma przed sobą wyzwanie w obszarze samoregulacji, „dochowania etyki zawodowej”. Polega ono na sposobie, w jaki branża internetowa mówi o zasięgach reklam.
– Jeżeli mamy kampanię reklamową, która jest emitowana do przysłowiowego miliona użytkowników, ale my mamy pełną świadomość, że tam są dzieciaki, to znaczy, że w środku następuje oszustwo – bardziej lub mniej świadome. Albo z dobrodziejstwem inwentarza „zapominamy” o tym, dzieci są wśród tych osób, do których medium społecznościowe w kampanii zaraportowało dotarcie, albo zakładamy z góry, że część nie dotarła tam, gdzie miała. Albo marki ładnie raportują, albo gdzieś następuje defraudacja pieniędzy reklamowych. Jeżeli marka chce docierać do określonej grupy, a część pieniędzy jest wydawane na dotarcie do dzieci, to jest to oburzające. Marketing kierowany do dzieci powinien być poza dyskusją – powiedział podczas debaty Krzysztof Mikulski.
Zobacz: Dramatyczne skutki "karmienia" dzieci smartfonem. “Czterolatek darł się kilkanaście godzin”
Przemoc seksualna wobec dzieci dotkliwa także online
Podczas dyskusji panelowej przywołano także temat cyberprzemocy wobec dzieci, na którą są narażone w środowisku internetowym. Dotyczy to np. przestępstw o charakterze seksualnym.
– Sprawca nie musi dotknąć dziecka, żeby je poważnie skrzywdzić. Sprawca, który nigdy nie spotkał się z dzieckiem może wywołać u niego takie same skutki, jak ten, który się z dzieckiem spotkał – podkreśliła Justyna Kotowska, wiceprzewodnicząca Państwowej Komisji ds. przeciwdziałania pedofilii.
Ekspertka przywołała przy tym dane z raportu Komisji z 2021 roku, mówiące o tym, że aż w jednej trzeciej spraw (36 proc.) wykorzystywania seksualnego dzieci sprawcy wykorzystywali nowe technologie.
– Warto pamiętać, że to nie muszą być sprawcy z jakimiś super zasobami, super sprawni. Instrumenty, jakie zostały tu pokazane, to wcale nie jest darknet. To internet, do którego wszyscy mamy dostęp, to narzędzie wysoce intuicyjne. Coraz więcej sprawców [przemocy seksualnej – przyp.) przenosi się do internetu – uczula Justyna Kotowska.
Ekspertka dodaje też, że część z tych przestępców będzie dążyło do kontaktów bezpośrednich z dzieckiem – charakteryzują się one większą brutalizacją, bo przez internet udało się „zwiększyć tolerancję” ofiary.
– Jeśli my teraz nie skonfrontujemy się z tym tematem, to on skonfrontuje nas. Będzie tylko gorzej – podsumowała wiceprzewodnicząca Państwowej Komisji ds. przeciwdziałania pedofilii.
Dołącz do dyskusji: Dzieci w sieci wciąż niedostatecznie chronione. To wyzwanie także dla branży marketingowej
Niestety większość rodziców jest zbyt leniwa, aby skonfigurować w Windowsie czy Androidzie podstawową i wbudowaną kontrolę rodzicielską (nie trzeba być jakimś specem od IT... firmy udostępniają mnóstwo tutoriali i instrukcji... wystarczy przeczytać).
Rodzice mają często zerowe pojęcie co dzieciaki instalują, w jakich serwisach zakładają konta (z reguły podając fałszywy wiek), w co grają (rodzice nie zwracają uwagi na oznaczenie wiekowe na kupowanych grach video) itd.
A dodatkowo polska prawica (pod fałszywymi przesłankami i przesądami... większość protestujących nawet nie przeczytała programu na stronach ministerstwa) storpedowała przedmiot Edukacja zdrowotna (był był obowiązkowy), gdzie właśnie Internet i profilaktyka uzależnień jest częścią podstawy programowej tego przedmiotu.